Modlitwa wędrownego grajka

Przy małej wiejskiej kaplicze,
Stojącej wedle drogi,
Ukląkł rzępoląc na skrzypkach,
Wędrowny grajek ubogi.
Od czasu do czasu grający
Bezzębne otwierał wargi,
To przekomarzał się z Bogiem,
To znów się korzył bez skargi.

Hej, Panie Boże, coś wielkim
Gazdą nad gazdami
Po coś mi dał taką skrzypkę,
Co jeno tumani i mami

Spraw to, ażebym na zawsze
Umiał dziękować ci Panie,
Że sobie rzępolę jak mogę,
Że daję Ci na co mnie stać.
A jeszcze bardziej chroń mnie
I od najmniejszej zawiści,
Że są na świecie grajkowie
Pełni szumniejszych liści.

Hej, Panie Boże, coś wielkim ……

I niechaj pomnę w mym życiu,
Czy bliskim, czy też dalekim,
Żem człowiek jest przede wszystkim,
I niczym wiecej jak człekiem.
Spraw w końcu, by przy tej kapliczce,
Obok tej wiejskiej drogi,
Klękał i grywał na skrzypkach
Wędrowny grajek ubogi

C d
d C
C d
d C
C d
d C
C d
g

d
C d
C d
d C