Witek Kulas – O Akademickim Klubie Turystycznym „KROKI” (1984)

(czerwoną czcionką – dopisek z 2024)

Tekst ten powstał w listopadzie 1984 roku z intencją wygłoszenia/ przeczytania na walnym zebraniu AKT Kroki, prawie już „zreanimowanego” (co się dokonało).

 W 1983 roku klubu prawie nie było. Nie było środowiska klubowego, które w naturalnym trybie mogłoby przyciągnąć, wprowadzić w turystykę i „wychować” na świadomych członków klubu nowych studentów.

Władze Oddziału wraz z grupą absolwentów – byłych członków AKT, oraz wielu, co bardziej świadomych turystów z innych klubów (szczególnie z „Labolare”) skupiło swoje wysiłki na szkoleniu i …”formowaniu” młodych studentów-turystów, z nadzieją na „postawienie na nogi” AKT Kroki. Także ciągłość organizowania tradycyjnych imprez krokowskich zapewniali w latach ‘83- ‘84 w znacznej części ludzie z innych klubów. W efekcie serii szkoleń, obozów, rajdów, w których obok szkolonych brała udział wyjątkowo duża liczba doświadczonych turystów (takie „pospolite ruszenie”), udało się stworzyć warunki, klimaty, w których po kilkunastu miesiącach zebrała się grupa młodych, już nie całkiem „zielonych” turystów z uprawnieniami, którzy od początku wiedzieli (?), że będą w „Krokach”. Patrzyliśmy na nich z wielką nadzieją i lekkim niepokojem, czy rzeczywiście im (i nam) się uda.

 Tekst ten pozostał w rękopisie, bez intencji publikowania. Dostał się, nie pamiętam w jaki sposób w ręce Śledzia, a ten dopiero powielił (= na powielaczu!) to na Mikołajki 1990, opatrując swoim komentarzem. Lekko ocenzurowany, niżej — 

 Witold Kulas, 1924- październik

 Poniższy tekst popełniony został przez „KITKA” (Witolda Kulasa), znanego i zasłużonego działacza Oddziału Akademickiego, […] górala i wychowawcy turystycznych pokoleń (obecnie dwójki dzieci … własnych …), […] prezesa w latach ‘80-’83, wiceprezesa następnej kadencji.

Słowa napisane 6 lat temu nie straciły jak myślę wiele na aktualności.

Zmieniły się układy polityczne, zupełnie inaczej myślimy o finansach. Gdzie są dziś ZSP, a gdzie PTTK ? Turystyka w naszym wydaniu nie jest już odskocznią do dalszej „kariery” ani źródłem korzyści materialnych – uprawiasz ją z czystej miłości.

Lecz, choć obok starych problemów wyrosły nowe, to przecież nasz sens istnienia pozostaje ten sam. Spojrzenie Kitka na nasz klub, a raczej na turystykę studencką, może pozwoli nam uniknąć wyważania drzwi które ktoś już taranował, kiedyś …

 Aaa …! Kitek nigdy członkiem Kroków nie był …

 – Śledź

 Wybierając się na walne zebranie AKT „Kroki” zrobiłem w myślach przegląd osób tworzących obecnie ten klub. Uświadomiłem sobie że są to sami początkujący turyści. Wśród tych, którzy będą coś mieli do powiedzenia na walnym zebraniu, tych którzy będą spośród siebie wybierać nowe władze, niema praktycznie nikogo, kto by mniej-więcej wiedział, jak wyglądał klub w swoich dobrych czasach. Swoją wiedzę o AKT czerpią nawet nie od dawnych klubowiczów, tylko z drugiej i trzeciej ręki. Pomyślałem, że warto by na Wasz użytek, a może i swój własny, spróbować uporządkować prawdy i półprawdy, fakty i poglądy jakie wiążą się z nazwą:

Akademicki Klub Turystyczny „Kroki”

Spróbuję pomóc Wam wgłębić się w znaczenia, podteksty i konteksty tych czterech wyrazów. Warto chyba, zanim na serio zrobicie swoje pierwsze samodzielne „Kroki”, uświadomić sobie lepiej punkt wyjścia, spojrzeć trochę w bok i trochę wstecz.

Zacznijmy od najważniejszego członu nazwy TURYSTYCZNY. Według pewnej oficjalnej definicji, turystyką jest każda dobrowolna zmiana miejsca pobytu niezwiązana z podjęciem działań zarobkowych. Chyba każdy z Was odczuwa, że określenie to ledwie dotyka problemu, nie zbliżając się nawet do Istoty Rzeczy. Wymyślił jak ktoś siedzący za biurkiem i z tej pozycji np. rozwiązujący problem rozmieszczenia hoteli na Lazurowym Wybrzeżu. Ktoś, komu nie było nigdy dane szukać przesmyku między jeziorami, dostrzec wieżę kościoła za zakrętem drogi, czy wnieść plecak tak wysoko, by o świcie, wyglądając z namiotu móc patrzeć w dół, na chmury. Tamta uboga definicja przydatna jest co najwyżej do pokazania, że nie są turystyką te wyjazdy zagraniczne, których podstawową treścią jest wymiana towarów i pieniędzy w różnych konfiguracjach. Spróbujmy więc inaczej:

Istotą Turystyki jest wędrówka z otwartymi oczami i uszami, a przede wszystkim z otwartą głową, w zmieniającym się krajobrazie przyrody i kultury ludzkiej. Turysta to ktoś kto decyduje się podjąć fizyczny i intelektualny wysiłek by dotrzeć, obejrzeć, poznać, przyswoić sobie jakiś widok, miejsce, wytwór rąk i myśli ludzkiej, spotkać nieznanych wcześniej ludzi, społeczności.

Przejście iluś-tam kilometrów pieszo, przejechanie na rowerze czy przewiosłowanie, jeszcze nie czyni z ciebie TURYSTY. Nawet biwaki w namiotach i wyrypy na nartach śladowych są same w sobie tylko METODĄ a NIE celem turystyki. Turystą stajesz się, gdy w swoich wędrówkach zaczynasz widzieć różnicę między rzędami sosem Puszczy Goleniowskiej, lasami Kniei Bukowej i borami jodłowymi Puszczy Karpackiej. Stajesz się nim, gdy dostrzeżesz że miejsca w których ludzie modlili się na Pomorzu Zachodnim do swojego Boga zbudowane są najczęściej z cegły układanej ostre łuki, z kolei Bóg mieszkańców Karpat Wschodnich najczęściej zamieszkiwał w drewnianym domu zwieńczonym cebulastymi hełmami. Zaczynasz dochodzić różnic między gościńcem, traktem winnym, hawiarską drogą, pasterskim płajem i percią, a wkrótce potem każde to określenie budzi w tobie konkretne skojarzenie. Wtedy, gdy drzewo nie jest dla ciebie tylko drzewem, świątynia tylko świątynią, gdy zaczynasz dostrzegać i zastanawiać się nad źródłami różnorodności wariantów tych samych w istocie rzeczy – wtedy stawanie się turystą masz już za sobą i co wspanialsze … w jeszcze większym stopniu – przed sobą.

Kiedy już wiadomo co mam na myśli używając słowa „turystyka”, spróbujmy prześwietlić następne: KLUB , Może tak:

Jest to miejsce, w którym spotkali się ludzie podzielający pewne zainteresowania oraz sposób na tworzenie warunków by te zainteresowania praktykować, pogłębiać i konfrontować z innymi członkami klubu.

Pasją jednoczącą ludzi w klubie może być wszystko: kaktusy, motyle, dyskusje polityczne, zachwyt nad wyrobami spirytusowymi. Może nią być – uprawianie turystyki. W klubie turystycznym musi być miejsce na wiele innych spraw obok samej turystyki. Ważny jest element towarzyski, wędruje się przecież w grupach, tych całkiem małych i trochę większych. Klub jest sposobem zorganizowania się, istotna jest więc struktura i sprawność organizacyjna. Przy okazji działalności w klubie można dawać upust skłonnościom grafomańskim (ukłon w stronę redakcji „Odciska” i jego korespondentów, także chwila refleksji przy moim porannym myciu zębów przed lustrem). Klub bywa też miejscem spotkań potwierdzonych potem w księgach Stanu Cywilnego. W klubie można nauczyć się murować i zbijać proste meble, z klubu wynosi się umiejętności przydatne w działalności w innych organizacjach tych mniej i tych bardziej „kochanych”.

Te wszystkie dodatkowe aspekty istnienia klubu turystycznego są naturalne, prawidłowe i dobre pod warunkiem, że nie zdominują jego istoty i celu istnienia, to jest – uprawiania turystyki. Podporządkowanie turystyki któremuś z ważnych, ale drugorzędnych aspektów istnienia klubu, traktowanie jej instrumentalnie przez grupę kształtującą oblicze klubu, doprowadzi prędzej czy później klub do rozpadu lub istnienia pozornego. Gdy nastąpi przesunięcie w kierunku budowania więzi towarzyskich, klub rozpada się po pierwszych konfliktach; gdy przeważa element organizacyjny, klub albo zadławi się z powodu nieudolności liderów, albo gdy liderzy są super sprawni – awansują wyżej pozostawiając po sobie pustkę trudną do zapełnienia.

Grupa ludzi dla których turystyka jest tylko parawanem, narażona jest na konflikty, gdy przychodzi nowy człowiek traktujący szyld poważnie i chcący serio uprawiać turystykę. Dochodzi do zderzenia, gdy wyjdzie na jaw że pseudo- turystom chodzi o wspólne „pochlanie” w plenerze, czy wyciągnięcie pieniędzy na zagraniczną wyprawę handlową.

Zdarza się że kogoś z zewnątrz przyciągną do klubu właśnie te inne sprawy. Jeżeli wkrótce nie stanie się turystą, będzie dla niego lepiej, gdy możliwie szybko pożegna się z klubem. Bycie nieautentycznym bywa męczące, na dłuższą metę, kaleczy i pozostawia blizny, a moment gdy maska opada, budzi co najmniej politowanie. Zachowanie możliwości patrzenia prosto w oczy swoim dawnym znajomym ze szlaku i działalności klubowej jest rzeczą cenną.

Tylko wtedy gdy zasadą porządkującą egzystencję klubu turystycznego jest uprawianie turystyki, gdy osoby w nim działające rozumieją i wagę i miejsce pozostałych aspektów klubu, obroni się on przed niebezpieczeństwem sezonowości. Uczestnictwo i współtworzenie takiego zjawiska zostawia trwały ślad i w miejscu działania i w ludziach biorących w tym udział.

Przymiotnik AKADEMICKI określa miejsce działania klubu turystycznego.

W każdej strukturze opartej na studentach istnieje stały odpływ ludzi. Tylko nieliczni uczestniczą w pracach dłużej niż 3-4 lata. W Każdym działaniu podejmowanym przez klub, równie ważne jak efekt zasadniczy tego działania jest zapoznawanie ze swoimi poczynaniami nowych, wchodzących osób, tak by mogły one następnym razem poprowadzić podobne przedsięwzięcie samodzielne. Te sprawy muszą być bardzo wyważone, trzeba unikać przegięć w każdą stronę. Jeżeli zapomina się o wciąganiu nowych osób i przekazywaniu im umiejętności turystycznych, po jakimś czasie naturalny w środowisku akademickim odpływ ludzi, skazuje klub na „wymarcie”. Błąd ten bywał czasem popełniany w AKT. Z drugiej strony, podporządkowywanie całej działalności klubu wyszukiwaniu a potem kształceniu nowych ludzi, jest szkodliwe jak każde skrzywienie proporcji. Na ten rodzaj skrzywienia AKT jest w obecnej chwili szczególnie podatny. Klub tworzy niewielka grupa mało doświadczonych osób, za to z ambicjami by możliwie szybko podnieść AKT na przyzwoity poziom. Musicie uważać, aby w ferworze pracy grupa kierująca nie przestała dostrzegać tych, którzy uzyskali już pierwsze szlify, ale powinni docierać się w uprawianiu i organizowaniu prostych form turystyki. Mogłoby się zdarzyć, że albo zostają oni wciągnięci w permanentną maszynę kształcenia ciągle nowych ludzi, albo pozostawi się ich gdzieś poza głównym nurtem, samym sobie. A przecież krótkie terminowanie u boku kogoś doświadczonego, czy przejście przez cykl szkolenia podstawowego, daje tylko wstępne umiejętności i do tego zdobywane w warunkach uproszczonych, odzwyczaja od poczucia odpowiedzialności za całość przedsięwzięcia. Tylko w małym stopniu można się nauczyć na cudzych błędach, każdy musi mieć okazję do popełnienia swoich własnych. Chciałoby się tylko, by delikwent popełniał je odpowiednio wcześnie i przy organizacji małych form turystycznych, aby skutki dotykały możliwie wąski krąg ludzi i to raczej tych już „wciągniętych” niż przeżywających swój pierwszy kontakt z turystyką.

Znaczenie określenia „Akademicki Klub Turystyczny” powinno być także rozpatrywane w konfrontacji z nazwą „Uczelniany Klub Turystyczny”. Jest chyba waszą przewagą, że nie ogranicza was miejsce skąd przychodzi nowy człowiek, że nie musicie dzielić turystów studentów na tych z naszej uczelni i tych z innych (od tego już tylko krok do niechęci). W sytuacji klubu ogólno-środowiskowego, zainteresowanie nim nowych osób wynika z programu, realnej działalności i zachowań ludzi tworzących klub turystyczny, a nie z mikro-szowinizmów i pseudo-patriotyzmów uczelnianych. (Dobrze chociaż, że z tych kiepskich motywacji kiedyś się wyrasta, dawni rywale albo rozproszą się po Polsce, albo spotkają się w Kole Turystów Absolwentów, czując się w nim często lepiej, niż w klubach, w których zaczynali turystykę.)

Siłą rzeczy tożsamość członków środowiskowego klubu turystycznego opiera się na wartościach bardziej autentycznych, dokładniej związanych z ideą turystyki niż jest to w klubie uczelnianym. Struktura turystyczna niezwiązana z konkretną uczelnią, będąc bardziej niezależną w wybieraniu sobie członków, ma więcej możliwości zatrzymania w swoich szeregach turystów absolwentów, o ile chce i potrafi tę możliwość wykorzystać.

Wszystkie wyżej wymienione pozytywne aspekty „akademickości” nie wyczerpują całości zagadnienia. Samodzielność jest rzeczą piękną, ale bywa i ciężarem. Brak oparcia we władzach rektorskich zmusza klub „środowiskowy” do szukania innego rodzaju instytucji, która umożliwi mu działanie w konkretnej rzeczywistości prawnej i ekonomicznej. Klub zawiązuje się jako ogniwo Organizacji – społecznej, politycznej, młodzieżowej, sportowej lub turystycznej. Wprawdzie taką przynależność deklarują także kluby uczelniane, ale mogą one, dzięki oparciu w strukturach uczelnianych, uczynić swój związek z organizacją – czysto formalnym. Klub ogólno-środowiskowy na taki luksus pozwolić sobie nie może, a związek z którąś z organizacji musi mieć charakter realny.

Klub może być ogniwem organizacji Turystycznej albo nie-turystycznej. Praktyczna realizacja tej drugiej możliwości sprowadza się w chwili obecnej do Zrzeszenia Studentów Polskich; chociaż, też inne związki chętnie by widziały w swoich szeregach struktury turystyczne. Egzystencja klubu w organizacjach nie-turystycznych, stawiających sobie inne, bardzo konkretne cele działalności, narzuca w sposób naturalny instrumentalne traktowanie turystyki. Kiedy organizacja nie może lub nie potrzebuje wyciągać doraźnych korzyści, klub może zostać pozbawiony oparcia. Oczywiście, nie zawsze Organizacja jest na tyle silna (lub zainteresowana) by egzekwować „co trzeba” od klubu, zdarza się że „idea przewodnia” organizacji, rozmywa się gdzieś po drodze i na swoim szczeblu kluby turystyczne pozostawiane są samym w sobie. Mogą wtedy korzystać z zalet istnienia w Organizacji, dającej często dobre możliwości finansowe i aparat etatowy mogący skutecznie odciążyć klub od „załatwiania spraw”. Zdarza się jednak, że działacz społeczny ma trudności w wyegzekwowaniu działań na rzecz klubu od etatowych pracowników. Kiedy indziej korzystanie z ich usług i „łatwych” pieniędzy organizacji uzależnia klub. Turyści zatracają umiejętności radzenia sobie bez pomocy i szukania „trudniejszych” pieniędzy.

Zdarza się czasem, że Czynniki Zewnętrzne (czasem – wewnętrzne) wywołują wstrząs w Organizacji, zaczyna się tam ruch, przemiany, ktoś przypomina sobie o turystyce. Organizacja domaga się „swoich praw”, zaczyna wymuszać na klubie takie zachowanie, które według oceny członków klubu są szkodliwe i dla turystyki i dla samego klubu. Rozpoczyna się gra, w której wszelkie argumenty zostaną użyte: sprzęt zdobyty, eksploatowany i użytkowany przez turystów, chatki budowane/remontowane ich rękoma, wypracowane przez nich „dojścia” do innych instytucji, a utrzymywane za pośrednictwem Organizacji. Uważam że w tych wszystkich działaniach Organizacja jest formalnie w porządku. Taka jest jej istota, to raczej turyści są naiwnie krótkowzroczni nie biorąc pod uwagę takiego scenariusza wydarzeń.

Istnienie w Organizacji naraża klub na jeszcze jeden kłopot. Duża część aktywistów organizacji zainteresowana jest nie działaniem dla idei zawartych w ich statucie, ale zdobywaniem coraz wyższych stanowisk dających władzę i korzyści materialne z nią związane. Wielu z nich traktuje Organizację jako odskocznię do dalszej kariery w innych poważniejszych organizacjach. Dla wykazania się przed osobami czy gremiami decydującymi o awansie są skłonni podejmować działania bardziej ofensywne niż codzienna praktyka organizacji, albo nawet z własnej inicjatywy idą dalej niż jej program. Ten typ ludzi bywa szczególnie dokuczliwy dla klubów turystycznych. „Dewiacja” taka występuje w każdej organizacji ale jej nasilenie jest proporcjonalne dla potencjalnych korzyści związanych z pełnieniem różnych funkcji. Tendencja jest tym silniejsza im większe znaczenie ma w organizacji ocena ferowana przez wyższe szczeble oraz „czynniki” zewnętrzne. Siłą rzeczy, zjawisko to występuje również w PTTK, ale jego nasilenie będzie dużo mniejsze niż na przykład w ZSP.

Tyle  – czysto logiczna próba przetrząśnięcia kwestii być lub nie być klubów turystycznych w organizacji nieturystycznej. Na decyzję wstąpienia ma wpływ szerszy kontekst tak zwanej sytuacji społeczno-politycznej oraz w znacznej mierze irracjonalne sentymenty, niechęci – o których dyskutować nie ma sensu.

Umiejscowienie klubów w PTTK usuwa podstawową wadę poprzedniego układu – niebezpieczeństwo instrumentalnego traktowania turystyki dla realizacji nie-turystycznych celów. Zysk w tej sferze łączy się, jak wszystko w życiu – z kosztami. Towarzystwo dysponuje mniejszą ilością „łatwych” pieniędzy, a wsparcie organizacyjne jakie może udzielić swoim ogniwom ma zupełnie inny charakter niż w przypadku ZSP. Wynika to z tego, że PTTK jest organizacją społeczną na własnym rozrachunku i nie stać je na na liczny aparat etatowy. Z drugiej strony, takie ograniczenie ilości osób zatrudnionych w PTTK połączone ze sposobem zorganizowania Towarzystwa, daje osobom w nim działającym ogromne możliwości, pod warunkiem że chcą one i potrafią z nich korzystać.

Praktycznie samodzielną jednostką Towarzystwa jest oddział. Posiada on własną księgowość rachunek bankowy, uprawnienia do wielu czynności prawnych. W ramach oddziału można prowadzić wszelką działalność związaną z turystyką, zawiązywać i rozwiązywać koła, kluby i komisje, prowadzić szkolenia i działalność wydawniczą, organizować bazy namiotowe i schroniska turystyczne, gromadzić i wypożyczać sprzęt turystyczny, produkować sprzęt i pamiątki turystyczne, świadczyć odpłatnie usługi dla różnych kontrahentów itp. Decyzje dotyczące tych spraw należą do władz oddziału, a władze te składają się z członków kół i klubów w nim zrzeszonych i są przez tych członków wybierane.

Pełnia możliwości realizacji woli członków klubu jest jednocześnie życiową koniecznością. Z tej samodzielności wynika, że jeżeli członkowie klubów nie stworzą sami sobie dobrych władz, a poprzez nie – skutecznej struktury oddziału, nikt tego za nich nie zrobi. Potencjalne możliwości pozostają wtedy na papierze. Zjazd sprawozdawczo-wyborczy jest dla ogniw skupionych w oddziale egzaminem dojrzałości. Szczególnie trudny jest Zjazd w środowisku akademickim, gdzie z roku na rok klub, zamiast stać się bardziej dojrzałym może cofnąć się w rozwoju z powodu wyjścia paru osób, o ile pozostałe nie zdążą w tym czasie zrobić odpowiednich postępów. Aby mieć dane wyjściowe do spełnienia swojej roli, władze i klubu i oddziału muszą być mieszaniną młodości i doświadczenia, inwencji, świeżego spojrzenia i rutyny. Widać z tego, że stosunki między byłymi, bardzo doświadczonymi a tymi początkowymi turystami (czyli często między absolwentami a studentami) i w klubie i w oddziale akademickim mają podstawowe znaczenie dla jego pracy. Wszelka zbyt nachalna ingerencja w te stosunki łączy się z przyjęciem na siebie ogromnej odpowiedzialności za przyszłość federacji klubów jaką jest Oddział.

Tyle o reperkusjach przymiotnika „akademicki” w nazwie waszego klubu. Jednak określenie „Akademickie Klub Turystyczny” nie jest tylko prostą sumą trzech wyrazów, jest to świadome nawiązanie do pierwszej w polskiej społeczności Akademickiej samodzielnej struktury turystycznej. AKT powstał jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, w 1906 roku we Lwowie. Zrzeszał przede wszystkim studentów ale też i nauczycieli, inteligencję i uczniów gimnazjów. Dzisiejsza turystyka studencka w swych najwartościowszych aspektach ma zadziwiająco dużo wspólnego z programem i formami pracy lwowskiego AKT. Sądzę, że warto wyjść poza porcję wiedzy na temat „wielkiego poprzednika” przekazywanej przy okazji kursów szkoleniowych. Będzie to nie tylko grzebaniem się w papierach zakurzonej, definitywnie zamkniętej przeszłości. Wiedza historyczna ma bardzo praktyczny sens, o ile tylko zechce się ją wykorzystać w działaniach dnia dzisiejszego. Prawie wszystkie drzwi były już kiedyś OTWIERANE i to bez użycia taranu.

Pozostaje jeszcze przyjrzeć się nazwie własnej klubu: KROKI

Wstępując do klubu zastaliście ją gotową, pozbawioną dla Was głębszych znaczeń. Posługujecie się nią odruchowo, nie budzi w Was szczególnie bogatych skojarzeń. Czasami drażni Was, bo ktoś o parę lat starszy pyta się o coś, porównuje, wypowiada oceny, które przecież nie do Was powinny być skierowane. Musicie jednak zrozumieć, że dla wielu osób nazwa „AKT Kroki” znaczy coś bardzo konkretnego, klub o tej nazwie istnieje przecież 25 lat. Przez ten czas był w turystycznym, akademickim środowisku Szczecina czynnikiem najistotniejszym; najwartościowsze dokonania związane były z „Krokami”. Z AKT-u wyłoniły się grupy turystów, które utworzyły AKTK „Pluskon”, AKR „Samarama”, w poważnej części UKT „Birkut”. Oddział Akademicki prosperował zawsze (prawie) w oparciu o działaczy wywodzących się z „Kroków”. Klub powstał w ZSP, ale gdy na początku lat 70-tych stosunki w organizacji studenckiej popsuły się1 utrudniając działalność turystom, AKT potrafił się z niej wyłamać. Rozwiązał się wówczas, jednocześnie zawiązując jako klub w PTTK. (Był w swojej decyzji oryginalny na skalę ogólnopolską, szokując nawet tych ludzi, którzy na początku lat 80-tych sami doszli do wniosku że uniezależnienie się turystów studentów od (S)ZSP może turystyce bardziej pomóc niż zaszkodzić.) W kilka lat później, w zmienionych warunkach klub, pozostając w PTTK, ponownie przyłączył się do SZSP. Obie te decyzje podjęto samodzielnie, demokratycznie i zgodnie ze statutem. Przy ich podejmowaniu członkowie klubu kierowali się zawsze dobrym turystyki, tak jak je w danym momencie rozumieli.

Różnie układały się losy klubu, śladem jego działań jest kronika, stosy dokumentów i książek w szafach oddziałowych, pamiątki rajdowe na słomiankach, bagaże wspomnień i nabytych doświadczeń, z którymi rozjechali się po Polsce byli członkowie i sympatycy. Większość z nich pracuje w zawodach wyuczonych, inni związali się z biurami turystycznymi często nimi kierując.

Niektórzy pracują w PTTK pomagając działaczom społecznym w Towarzystwie. Efektem 25-letniego istnienia klubu są też wypracowane formy działań, cykliczne imprezy i tradycje które niekoniecznie trzeba powielać, ale które należy znać. Pomimo tego, że ciągłość doświadczeń została z różnych przyczyn zerwana, że w klubie nie ma prawie tych co wiedzą jak to wyglądało kiedyś, warto jednak, decydując się na tę nazwę „wgłębić się” w to, co ona niesie. Tak jak nie można lekceważyć innych słów-nazw, tak samo trzeba sobie zdać sprawę z kontekstu nazwy:

AKADEMICKI KLUB TURYSTYCZNY „KROKI”

– przyjmijcie ją z całym dobrodziejstwem inwentarza.

1 m.in. w 1973 rozwiązanie „starego” ZSP i powstanie SZSP przez kooptacje agend ZMS i ZMW działających wcześniej w środowisku akademickim

Poza widocznymi efektami 25-letniego istnienia klubu, o których napisałem wcześniej, jest cała sfera czegoś trudniej nazywalnego. Określone sposoby reagowania, stosunek do rzeczywistości, coś bez czego nie byłoby w tym miejscu ani mnie, ani obecnego prezesa Oddziału, ani większości z Was. Wchłania się to jak wirusa przewlekłej choroby, nie wiedząc kiedy, nie uświadamiając sobie objawów, nie znając sobie sprawy gdy zaraża się wirusem innych. Dopiero kiedyś, gdy słyszysz z ust kogoś to samo zdanie, które wypowiedziane przez ciebie wcześniej budziło u niego wzruszenie ramion albo nawet sprzeciw, a teraz mówi on to samo od siebie, nie podejrzewając nawet …

Cieszysz się, i nie chodzi o to że to „Ty Mądry” nauczyłeś kogoś „Jedynej Prawdy”, ale o to, że jest jeszcze jeden, który w pewnych sprawach myśli, odbiera rzeczywistość – podobnie jak ty. Może kiedyś, w przyszłości dane Wam będzie …

Czego z okazji imienin i urodzin życzy Wam na następne 25 lat

– Witold Kulas     (listopad 1984)