Andrzej Myszkowski


     Szanowna Rodzino śp. Andrzeja
żono Mario, córko Agnieszko, synu Jacku!

Proszę przyjąć wyrazy współczucia, jestem z Wami, jestem do waszej dyspozycji.
W waszym imieniu dziękuję uczestnikom uroczystości pogrzebowej śp. Andrzeja – rodzinie, sąsiadom, koleżankom i kolegom, znajomym.

Towarzyszymy dziś w ostatniej ziemskiej drodze Andrzeja.
Chcę z tej okazji powiedzieć kilka słów refleksji o życiu i przemijaniu, oraz nieco wspomnień o Andrzeju.

Motto jest następujące : „śmierci nie da się pokonać, więc to dobrze że umieramy”, a dodam od siebie, że to nawet szczęście.
Ale jeśli byliśmy i chcemy pozostać ludźmi, to stajemy się nieśmiertelni również tu na ziemi, w tym co pozostawiliśmy po sobie:
– biologicznie: w dzieciach zostawiamy swoje geny
– duchowo, uczuciowo: ślad wychowania, uczucia miłości, przekazane wartości
– po chrześcijańsku: rodzinę i ślady miłości bliźniego
– społecznie po obywatelsku: pamięć naszych czynów, osiągnięć, dokonań dla żyjących i dla następnych pokoleń.

Pisał Józef Tischner, Polak, Człowiek, profesor, filozof, ksiądz /taką miał hierarchię wartości tytułów/, mój MENTOR,
mój PRZEWODNIK duchowy/przez duże P/po chrześcijaństwie – takie krótkie przesłanie, rozważanie o przemijaniu, był to czas gdy już był w szpitalu.
„A kiedy odejdę cóż po mnie zostanie,                                
Budowle cmentarne, granity, tablice?                                  
Zostaw po sobie czyn szlachetny PAMIĘĆ                                          
miłości bliźniego, to czynu prawdziwe chrześcijańskie oblicze”.   

Szanowny Andrzeju, wpisałeś się w to przesłanie dużą częścią pracy swojego życia, swojego działania dla dobra rodziny- żony Marii, córki Agnieszki, syna Jacka, ale również zawodowo-społecznie w zakładzie pracy.  Moje pierwsze spotkanie z Andrzejem to rok 1971. Był już inż. elektrykiem po Politechnice Szczecińskiej, był już mężem obecnej tu Marii, mojej kuzynki.   Brylował zawodowo w Resortowym Ośrodku Badawczo Rozwojowym z lokalizowanym na terenie firmy Selfa. Zajmował się normalizacją parametrów technicznych sprzętu elektrogrzejnego wg norm polskich i europejskich, zawodowo otrzymał tytuł adiunkta z uprawnieniami reprezentowania Polski na międzynarodowych konferencjach normalizacyjnych.    Biegle władał językiem niemieckim, angielskim i rosyjskim, więc uczestniczył jako tłumacz i ekspert w wielu delegacjach zawodowych po Europie i świecie.   Ostatnia jego praca zawodowa to Spółka z o.o. Selatom, zajmująca się projektowaniem i wykonawstwem prototypów elementów grzejnych  do budowanej w Żarnowcu elektrowni atomowej.  W pracy poważany, bo wykształcony, bo wzorowy, uczynny, służący radą i doświadczeniem.

Andrzej w życiu prywatnym miał hobby,  to jego wielka miłość konkurująca z rodziną, ta miłość to turystyka piesza, rowerowa, indywidualnie i zbiorowo , a zimą narty biegowe i zjazdowe.
Zwiedził dokładnie całą Polskę, i mniej dokładnie Europę. Towarzysko spotykaliśmy się na uroczystościach rodzinnych. Ostatni raz odwiedził mnie nad morzem w Dziwnówku w 2010roku, był już na emeryturze, dokuczała mu nieco choroba. Ostatni raz widziałem Andrzeja, witałem go w jego domu na początku marca, był pogodny, zamknięty w sobie. Przez ostatnie lata cierpiał, cierpiała rodzina, wymagał ciągłej opieki, nie było skutecznego lekarstwa, nie było odwrotu – śmierć dla Andrzeja, to akt łaski i miłosierdzia Bożego.

Kończąc, mam prośbę do Ciebie Andrzeju – gdy swojej wędrówce po bezkresnym ogromnym Wszechświecie, dotrzesz do swojej przystani, do GALAKTYKI zwanej NIEBEM, to w miarę swoich możliwości, jako turysta i miłośnik przyrody, pamiętaj o mnie i  rezerwuj dla mnie miejsce z dobrym widokiem na morze Bałtyckie i Zalew Wrzosowski – liczę na Ciebie.

Zakończę Twoje pożegnanie Andrzeju, krótką refleksją, rozważaniem nad metafizyką życia ziemskiego jakie napisał  Polak, profesor, filozof, Leszek Kołakowski:

„Na czterech węgłach wspiera się ten dom , w którym patetycznie mówiąc duch ludzki mieszka.
Te cztery to są – MIŁOŚĆ, BÓG, ROZUM i ŚMIERĆ. Sklepieniem zaś tego domu jest czas, czas by trzy pierwsze godnie zagospodarować, i czas by to ostatnie- ŚMIERĆ- oswoić”.

Czy było Ci to dane?- myślę że tak, choć żal, że w tak dużym cierpieniu ostatnich lat.

Odpoczywaj w spokoju.

Zbyszek.