Tegoroczną kronikę muszę zacząć nietypowo, bo od sobotniego wieczoru. Kilka lat temu po przeczytaniu wszystkich Kronik Ramolskich zachwycony spontaniczną twórczością spróbowałem podtrzymać słabnącą tradycję i sam popełniłem kilka kronik. Jednakże w dobie wszechobecnej telewizji zainteresowanie słowem pisanym jakby malało. Kroniki leżą u Krzysztonia głęboko ukryte. Na Spotkaniach Pokoleń ramole oddają się grilowaniu i spijaniu coraz bardziej wyszukanych trunków, a zainteresowanie tradycją słabnie. W sobotni wieczór przypomniałem sobie o kronikarskim zajęciu i pomyślałem z ulgą: „A dam se spokój, i tak nikt tego nie czyta.” W jakimż wielkim byłem błędzie! okazało się, że czytają, że potrzebują, a Samozwańcza Tajna Kapituła do Spraw Odznaczeń Dyrektoriatu Ramolstwa nadała mi dożywotni tytuł Wielkiego Kronikarza Ramoli. Zaszczycony, wzruszony i zmobilizowany o świcie w niedzielę uzbrojony w papier i długopis zacząłem zbierać i notować fakty, zdarzenia, nazwiska do tegorocznej kroniki.
W tym miejscu uroczyście oświadczam, że już nigdy nie zwątpię w Ramolskie umiłowanie tradycji i będę świadczył kronikarską posługę dopóki mi sił wystarczy.
A teraz do rzeczy i po kolei.
Przed Spotkaniem
W 2002 roku Zbyszek Łyczakowski zorganizował imprezę rekreacyjno-integracyjną swojej firmy ATS Systemy Komputerowe na stanicy w Drawnie. Impreza wypadła doskonale, a Stanica wydała się wymarzonym miejscem na XXV Jubileuszowe Spotkanie Pokoleń. W październiku na Spotkaniu z Piosenką w Pracowni u Jana Krzysztonia rzucił hasło: „Robimy (tzn. robi BH) jubileuszowe Spotkanie Pokoleń w Drawnie. A że miał autorytet zarówno u szwagra, jak i u ramoli, propozycja została przyjęta.
Bogdan Harasimowicz zwany BH, który mieszka w Reczu, czyli tuż koło Drawna zorganizował i poprowadził spotkanie bardzo sprawnie. Zarezerwował miejsca na Stanicy Kajakowej w Drawnie, załatwił korzystne warunki, a na przełomie maja i kwietnia zebrał dane adresowe i zaprosił wszystkich Ramoli na Spotkanie (mnóstwo pracy).
Przed spotkaniem na Stanicy Kajakowej w Drawnie 17 czerwca ok. godz 1600 pojawili się Kitek z Mroczkiem (z angielska Mr Oczek), którzy chyba źle odczytali datę na zaproszeniu. Niezadowoleni z tego, że spotkanie jeszcze się nie rozpoczęło wystosowali list protestacyjny.
Obaj Koledzy powinni pamiętać, że spotkanie otwiera Dyrektor. a osoby przyjeżdżające przed terminem są tylko prywatnymi turystami.
Dyrektor Generalny Bogdan Harasimowicz rozpoczął urzędowanie na Stanicy w Drawnie 18 czerwca o godz. 1830 i ten moment należy uznać za oficjalne rozpoczęcie XXV Jubileuszowego Spotkania Pokoleń.
Środa
Przybyli jako pierwsi Igor Skrzymowski z Anią Stasieniuk i dziećmi, Andrzej Myszkowski, rowerem z Prostyni i Marek Kasperski z Krystyną Olendzką.
Czwartek
Przyjechałem z moją od wielu lat małżonką Różą Berładyn i psem Maxem około godz. 1100. Domek kierownictwa pięknie oznakowany znaleźliśmy bez problemu, ale był nieczynny. Ramole przebywający od środy podpowiedzieli nam, że Dyrektor Generalny BH musiał wyjechać do domu. Jednakże, aby przybywającym Ramolom nie działa się krzywda kwaterowaniem zajmowała się recepcja stanicy wg listy dostarczonej przez BH. Cisza i spokój, które zastaliśmy napełniły nas radością, zwłaszcza, że równo z naszym przyjazdem spadły pierwsze krople deszczu oczekiwanego przez rolników od ponad miesiąca (tylko dlaczego akurat w czasie Spotkania Pokoleń).
W godzinach południowych zjeżdża się większość czwartkowych Ramoli, że wymienię tylko Rybackich, Kaczanowskich, Kuca, Śliwę i Marnego, Durkiewiczów, Staniewskich, Dembińskich, Baranieckich, Kasperskich, Bystrzejewskich, Ola, Grubego i Ziuta.
Janek Kaczanowski z Jurkiem Rybackim rozwieszają transparent „Poznajmy się – popierajmy się” przywieziony przez Bogusia Durkiewicza
Kuc z Przemkiem Filipiakiem z firmy Zbyszka Łyczakowskiego instalują punkt Gryfnetu. W domku „J” uruchomiony zostaje komputer, skaner i inny sprzęt komputerowy, przy którym całodobowy dyżur pełni Przemek Filipiak. Fotografuje wszystkich ramoli do przygotowywanego Tablo, skanuje dostarczone przez ramoli stare zdjęcia. Rozpoczęła się era fotografii cyfrowej. Przez całe spotkanie Ja, Marek Kuc i Przemek Filipiak fotografujemy wszystko i wszystkich, a po zapełnieniu pamięci aparatu zrzucamy zdjęcia do komputera i dalej fotografujemy. Plonem tej akcji jest ponad 1300 zdjęć. Przed spotkaniem rzuciłem na Stronie Ramoli hasło, aby wydać Fotoalbum Ramoli na płycie CD. Dostałem ostrą reprymendę od BH za podejmowanie nierealnych zobowiązań, ale pomysł doczekał się realizacji. Zbyszek Łyczakowski i Marek Kuc (red. naczelny) właśnie go kończą i każdy Ramol będzie mógł go nabyć w Pracowni u Janka Krzysztonia za symboliczną cenę.
Pogoda jest znośna, ramole oddają się relaksowi, spotkaniom, piciu piwa, a niektórzy (np. Jacek Baraniecki) uprawiają turystykę.
Wieczorem przy kameralnym czwartkowym ognisku gra niezmordowany Cyryl. Ja częstuję wszystkich pełnoletnich Ramoli moim czerwonym winem (Burgund) z moich winogron. Każdy podstawiony kubek napełniam potężną strzykawą. Pięciolitrowy gąsiorek został opróżniony w tempie ekspresowym.
Po pierwszej w nocy deszcz zachęcił nas do zakończenia ogniska.
piątek
piątek powitał nas pogodą zmienną. Porywisty wiatr pędził chmury. Co kilka minut na przemian padał deszcz i świeciło słońce. Spróbowałem popływać w jeziorze, ale po kilku minutach tańczenia na falach zrezygnowałem, zwłaszcza, że zaczął padać kolejny deszcz. Pomimo niepewnej pogody wielu Ramoli wyruszyło na wycieczki piesze i rowerowe, a szesnastu śmiałków na spływ po Drawie.
Ekipa pojechała z kajakami do elektrowni Borowa za Prostynią i stamtąd spłynęła do Drawna. Spływ zapowiadający się początkowo na spokojną wycieczkę przerodził się szybko w twardą walkę z żywiołem. Najpierw wiatr z deszczem, a później burza z centymetrowym gradem zmaltretowała dzielnych kajakarzy, ale wszyscy dopłynęli do Drawna. Po zdaniu sprzętu obowiązkowa gorąca wzmocniona herbatka i suty posiłek przywróciły im nadwątlone siły.
W godzinach popołudniowych przyjeżdżają Ramole, którzy musieli oddawać się w piątek smutnemu obowiązkowi pracy. Jest nas coraz więcej. Na liście BH ma już ponad 100 osób. Pojawił się Pinokio, który za dnia nauczał młodzież znanych standardów muzycznych takich jak Wiera czudnaja maja …
Kapryśna pogoda była jednak dla nas łaskawa. Gdy nadeszła pora ogniska, przestało padać i mogliśmy bawić się do późnych godzin nocnych. Grał Cyryl, grał Kuc ze Śliwą, ja ponownie przy pomocy mojej drogiej małżonki Róży częstowałem moim winem (tym razem wino z moich różowych winogron, gąsiorek 10 l). Wielka strzykawa pracowała nieprzerwanie, wino lało się do kubków, a liczne pochwały mobilizują mnie do wzmożenia produkcji w nadchodzącym roku.
Około północy odbyła się uroczystość uhonorowania nestora ramolstwa szczecińskiego Andrzeja Myszkowskiego – Myszy. Wujek Dyrla wręczył mu w imieniu Samozwańczej Tajnej Kapituły do Spraw Odznaczeń Dyrektoriatu Ramolstwa dyplom Weterana Spotkań Pokoleń. Mysza nie krył wzruszenia. Wyróżnienie Myszy było ze wszech miar słuszne i winien on być przykładem dla młodszego ramolstwa. Ten, jakże dojrzały mężczyzna, który dziewczyny na rajdach bałamucił już za wczesnego Gomółki, nadal na nasze spotkania przyjeżdża na rowerze, podczas gdy wielokroć młodsi Ramole rowery przywożą samochodami.
Przed świtem udaliśmy się na spoczynek rezerwując siły na znacznie trudniejsze i jakże ważne ognisko sobotnie.
Sobota
Sobota powitała nas pogodą smutną. Zimno, wiatr, częste deszcze nie napawały optymizmem, jednak brać ramolska nie poddawała się. Ja odbyłem swoją codzienną kąpiel poranną w jeziorze, nowi śmiałkowie szykowali się do spływów kajakowych, Kitek, Mroczek i Janek Krzysztoń błądzili po lesie przygotowując trasę Rajdu Orientalnego. Doświadczeni bywalcy naszych Spotkań twierdzą nawet, że taka pogoda jest najkorzystniejsza, bo upały prowadzą do osłabienia życia towarzyskiego.
Około godziny 1100 wyruszają dwie grupy kajakarzy. Z elektrowni Borów płyną: Zbyszek i Maryla Łyczakowscy, Agata Łyczakowska i Dave Lekan, Małgosia Kowaluk i Paweł Tarczewski, Małgosia Kurpiewska i Małgosia Gawrońska i jeszcze trzy kajaki. Po 40 minutach docierają do Prostyni i tam zajmują pozycje w barze przy moście długo czekając na poprawę pogody. Jednak nikt się nie poddał. Wszyscy dopłynęli do Drawna, a ostatnie dwa kajaki przypłynęły o godz. 1730.
Grupa płynąca dużo trudniejszą Korytnicą wróciła godzinę później zmęczona i przemoczona do tego stopnia, że nawet nie nadawali się do sfotografowania (Mańcia Gradoń miała fryzurę w nieładzie).
W południe startuje Rajd Orientalny. Startuje siedem drużyn liczących łącznie 32 zawodników. muszą zmagać się nie tylko z mapą, trudnym terenem i czasem, ale także ze złośliwymi pytaniami ułożonymi przez Kitka i Mroczka. Zwycięża team Staniewskich – Omnibusy.
Ramoli ciągle przybywa. Kuc, Przemek Filipiak i ja ganiamy i fotografujemy. Teśka zbiera na plaży trupę teatralną ATEST (Akademicki Teatr Eksperymentalny Studentów Turystów) na próbę. Przygotowania trwają do późnego wieczora, bo artyści muszą się nauczyć swoich ról i trzeba przygotować scenografię.
Rozpalam grila i piekę szaszłyki, kiełbaski, kaszaneczkę. W tym czasie dzwoni do mnie na komórkę Zbyszek Łyczakowski z kajaka, więc przekazuję Cyrylowi pieczę nad grilem i pędzę z aparatem uwiecznić przybicie do brzegu uczestników spływu. Po uczciwej kolacji został jeszcze cały talerz upieczonych szaszłyków, kiełbas i kaszanki. Róża zostawiła to na stole na ganku i pod naszą nieobecność ktoś wszystko zeżarł. O tą okrutną kradzież oskarżony został Ares Staniewski. Jak później się dowiedziałem nie byłem pierwszym poszkodowanym. Wieczorem na własne oczy widziałem jak przy ognisku wyrwał z ręki upieczoną kiełbasę Ryśkowi Wajnertowi. I pomyśleć, że dwa dni wcześniej powiedziałem, że to jest bardzo sympatyczny pies.
Przed wieczornym ogniskiem załatwiamy klucze od świetlicy, ale pogoda znowu jest dla nas łaskawa. Powoli przestaje padać i ociepla się. Przy ognisku zbierają się tłumy. Rozpoczyna działalność stylowy bar piwny z niezastąpioną siostrą Mirką (Gruby). Poza piwem oferują spod lady środki ostatniej pomocy np. Papavulon (ostateczna ulga w cierpieniach).
Atmosfera przy ognisku rozgrzewa się, pieką się kiełbasy, gra Śliwa z Kucem. Ela Kaczanowska obchodząca jubileusz półwiecza częstuje wszystkich wspaniałymi rogalikami.
Gdy już większość ramoli zajęła miejsca przy ognisku, a kiełbasy zostały wypieczone, ATEST przedstawił sztukę opartą na pomorskiej legendzie „O księciu Barnimie II i pięknej żonie rycerza Widanty”. Na scenie oświetlonej reflektorami artyści wspaniale odegrali swe role i to zarówno brawurowo grający Widantę Śledziu, jak i dumnie trzymający okno Wujek. Sztukę wyreżyserowała Nela Kokocińska, a wszystkim kierowała Teśka Kosacka.
Po przedstawieniu zespół otrzymał owacje na stojąco. Gdy umilkły brawa rozpoczęła się część oficjalna sobotniego ogniska. Samozwańcza Tajna Kapituła do Spraw Ramolstwa z okazji XXV-lecia naszych Spotkań uhonorowała najbardziej zatwardziałych Ramoli dyplomami i honorowymi tytułami. Ceremonię prowadził Wielki Bajarz Ramoli Jurek Leciej. Całowali wyróżnionych Widanta i żona Widanty (w zależności od płci).
Przyjechał Zbyszek Hamerlak (odjechał o świcie). Złośliwi mówią, że Zbyszek wyjeżdża z domu gdy żona zaśnie i wraca zanim się obudzi.
Po części oficjalnej Willi Kryska zaprosił wszystkich do świetlicy na pokaz starych czarno-białych filmów (8 mm) z pierwszych spotkań pokoleń i innych imprez turystycznych sprzed dwudziestu lat.
Po godzinie wielu wracało do ogniska z łezką wzruszenia w oku.
Właściwa część artystyczna rozpoczęła się po północy. Gitarzystów było wielu i o dziwo nie trzeba ich było zachęcać. Grał Cyryl, grał Jamnik, Śledziu zagrał swoje słynne „Cyganeczki”, około godziny trzeciej gitary „przejęli” Śliwa z Kucem i grali aż do rana.
Przed świtem około 40 Ramoli delektowało się tradycyjnym piernikiem Maliny i awaryjnym piernikiem Róży. Po tym jak w zeszłym roku zły los nie pozwolił przyjechać Malinie i trzeba było ratować tradycję wyrobami piernikopodobnymi, w tym roku na wszelki wypadek Róża Berładyn przygotowała wypiek rezerwowy i za zgodą Maliny udostępniła go licznie zebranej publiczności.
Po tym obżarstwie towarzystwo zaczęło się przerzedzać. I tu sprawdza się teza, że połowa tzw. twardzieli siedzących do świtu przy ognisku to sępy. Kilka lat temu odnotowano nawet taki gorszący przypadek: Wujek, że nie przytoczę nazwiska, około północy udał się na spoczynek nastawiając budzik i pojawił się przy ognisku 15 minut przed piernikiem rześki i wypoczęty.
O godzinie 515 poszedłem popływać (lubię rano obmyć całodobowy brud). Nikt mi nie chciał towarzyszyć, tylko niektórzy mocniej owinęli się kocami na mój widok. Po kąpieli odświeżony wróciłem do ogniska. Zaczęła się walka na wyniszczenie. Kuc ze Śliwą grali, jak przystało na prawdziwych artystów, puki publiczność chciała ich słuchać, a grzeczna publiczność nie śmiała wyjść przed końcem koncertu. A publicznością byli Harasimowicz Bogdan i Krystyna, Kokocińscy Nela i Mietek, Berładynowie Janusz i Róża, Kozak Grażyna, Wrona Małgosia, Zbyszek Łyczakowski i Kuc ze Śliwą. O szóstej udałem się na spoczynek wraz z BH, przy ogniu zostało sześć osób. O godzinie 606 zakończyło się ognisko, a o godzinie 607przyjechał na Spotkanie Pokoleń trochę spóźniony Młody Jamnik Wasiluk z żoną.
Niedziela
Powoli ożywa życie na stanicy. Formuje się kolejna grupa kajakarzy, Mroczek z Kitkiem wręczają nagrody zwycięzcom Rajdu Orientalnego. Niektórzy odsypiają całonocne ognisko, ja biegam i próbuje spisać choćby w punktach wydarzenia tegorocznego spotkania.
Przed południem na parking w stanicy zajechała para starszych motocyklistów w skórach na turystycznej Hondzie o monstrualnych rozmiarach. Była to pierwsza żona Cyryla Łucja z jej obecnym mężem ze Szwecji. Jakież było ich zdziwienie, gdy zanim zsiedli z motoru podszedł do nich facet (Marny) i zaczął z nimi rozmowę po szwedzku.
W południe Willi organizuje tradycyjny konkurs łuczniczy. Wyniki lepsze niż dawniej. Lepiej strzelamy albo tarcza była bliżej.
Konkurs łuczniczy
Zaczyna się pakowanie, pożegnania, Ramole powoli rozjeżdżają się. Ja z chłopcami z Gryfnetu porządkujemy materiał fotograficzny – plon czterodniowego pstrykania na trzy aparaty cyfrowe. Mamy ponad 1300 zdjęć.
BH kończy urzędowanie o godzinie 1630.
Ja porządkuję notatki, robię obiad dla Różyczki (sam też przekąszę małe co nieco). Ares odjechał więc nikt nie ukradnie mi ulubionego szaszłyka. Nie spieszę się, ponieważ mam do domu tylko 40 km i właśnie rozpocząłem wakacje. Ostatecznie odjeżdżamy jako ostatni o godz. 1930.
Po Spotkaniu
W spotkaniu udział wzięło 207 osób (wg notatek BH).
Najmłodszym uczestnikiem był pięciomiesięczny Jarowit Śledziński.
Najstarszego uczestnika nie udało się wyłonić (nikt się nie przyznał).
Pogoda zepsuła się w czwartek przed południem i poprawiła w niedzielę po południu.
Najważniejszą część każdego dnia, czyli noc pogoda nam darowała.
Zjedzono bardzo dużo, pito z umiarem.
Zrealizowano bardzo obszerny program.
Dyrektor Generalny BH sporządził sprawozdanie poetycko nazwane Epilogiem, w którym pięknie opisał zarówno przygotowania jak i przebieg spotkania.
Epilog
Zabrakło Spływu na Dmuchawcach. Impreza ta od paru lat przeżywa lekki kryzys i chyba trzeba odświeżyć jej formułę, bo przecież dla Ramoli w tak podeszłym wieku jak my zwykłe ściganie się w wodzie przestało być atrakcyjne (nie chcemy ciągle przegrywać z dziećmi).
A może popracować dłużej i przygotować na następne spotkanie ciekawe machiny pływające własnej konstrukcji?
Zebraliśmy dane wielu osób i prosimy o stałe ich aktualizowanie. Gdy zmienisz numer telefonu lub konto e-mail napisz na ramole@gryfnet.pl. Dane te pozwolą sprawniej (i taniej) przekazywać informacje wszystkim Ramolom.
Informacje ciekawe dla wszystkich Ramoli pojawiają się na naszej stronie internetowej http://ramole.gryfnet.pl.
ATS-SK Zbyszka Łyczakowskiego przygotowuje płytę CD ze spotkania pokoleń, która będzie dostępna w Pracowni Turystyczno-Krajoznawczej Janka Krzysztonia.
W tym miejscu chcę zwrócić uwagę, że życie ramolskie nie kończy się na Spotkaniu Pokoleń.
Przez cały rok w pierwszy piątek miesiąca odbywają się Spotkania z Piosenką w Pracowni u Janka Krzysztonia. Działa Towarzystwo Chatkowe prowadzące Chatkę w Brzeźniaku. Boguś Durkiewicz organizuje zimowe obozy narciarskie. W tym roku w Szklarskiej Porębie było ok. 60 osób.
Oprócz tego odbywa się szereg pomniejszych imprez ramolskich.
Wszelkie uwagi dotyczące przekręcenia faktów proszę kierować na adres ramole@gryfnet.pl. Uwag dotyczących moich poglądów i złośliwości proszę nie kierować tylko mi po chrześcijańsku wybaczyć.
Na tym skończę i pożegnam tradycyjnym:
Co widziałem, opisałem, jak umiałem
Wasz Koszałek Opałek – Janusz Berładyn