Słowo o DGD – Czesław Lasiuk
Na początku był chaos – no chyba każdy o tym wie
Ale to nieprawda, że pojawił się człowiek – pojawiło się DGD
l z pestki talentu, z nasiona muzyki co dojrzało należycie
Narodził się Przemo Niwiński – ŚLIWA – ojciec założyciel
Dołączył do niego niejaki Czesio L – matka żywicielka – dziwne to dzieje
l nie myślcie sobie o nie, że my to niby geje
Choć z tego związku zrodziła się muza co poszła gdzieś w świat
l tak sobie idzie już od 35 lat
Trzeba to przyznać otwarcie jak mówią bez bicia
Że nasza muza rodziła się raczej bezboleśnie do życia
Ot, takie próby: u Śliwy, Żyrafy i u mnie w akademiku
Jest nowa piosenka, są gitary i głosy i pomysłów bez liku
Więc u Śliwy oczywiście ciasto, wspaniale pachniało
U Żyrafy wino domowej roboty, no cóż jak zwykle za mało
A u mnie – jak to w akademiku miało być małe piwo do kantaty
Skończyło się o niby normalnie – poszły dwie „kraty”
A potem poszły Bazuny, Włóczęgi, Bakcynalia i Yapy
I Kraków, Szklarska Poręba i zapomniane już prze ze mnie inne szlaki
Ale wszędzie zostawialiśmy tam nasze piosenki i serca nasze
l może dlatego,że Wojtuś czarował na skrzypcach w tym czasie
A może dlatego że Marek wspomagał nas swoim prawie basem.
l małym przełomem , takim antraktem, może to i moja wina
Był ten czas gdy opuściłem mury, ulice i ludzi Szczecina
Ot takie życie – przez pewien czas wydegiedowane – ale przychodzi dobra nowina
l nadciąga w ten czas masa dobrych ludzi ot choćby Dorota Jasina,
l Jacek niech będzie Kofta, i Kitek i Michał i wiele osób które mnie kształtowało,
Których wspominać i dziękować im to mało:
Ania T, Wiesia T, Bigos, Psychiatra, Szymon P. i wielu innych, których się nie zapamiętało,
Wy to wiecie, tu przepraszam jeśli kogoś pominąłem,
Niestety od zjawiska zwanego sklerozą jeszcze się nie wywinąłem
Ale historii kilka utkwiło: ot choćby Bazuna w wojennym stanie
Gołuń, śpiewamy na scenie „teraz jest wojna” zdobywamy uznanie
Z Olkiem Grotowskim rozmawiam potem, on mówi szczerze
Ja byłem za przyznaniem wam Grand Prix, nie było zgody – no nie wierzę!
Albo Yapa grypowa, gdy w tramwaju w Łodzi witaminą C częstowałem
Mówiąc „Będziecie zdrowi wy to i ja” – całą Yapę wtedy., chory przeleżałem ( nie wiem jak ci ludzie z tramwaju)
l w dużym gwarze gdy na przesłuchaniu śpiewamy „Wiatraki”
I od pierwszych do ostatnich rzędów zapada powoli cisza, jakby ktoś siał maki
No i słynne „więcej światła na blondynę” – to naszej historii znak
Taki jak ten że Wojtek Czemplik, Marek Kuc, Andrzej Stagraczyński
My Dziadkowie czyli Śliwa i ja i wy szanowni słuchacze jesteście z nami przez ten cały czas.
A teraz kroczę po ostatnich, może stu, przęsłach mostu zapomnienia
Przyszli nowi młodzi, zdolni, gotowi spełniać swoje marzenia
l my ramole i wy młodzi- czyli DGD, pójdziemy razem w nowy świat
l niech tam będzie – przez następne sto lat.