XLVI Spotkanie Pokoleń
Siecino 2024
Teatr Atest
przedstawia
Połczyńską Sztukę Regionalną
w reżyserii Anny I Roberta Śledzińskich
Sanatorium Miłości
OSOBY:
- Trener – Michał Napiórkowski
Grupa dzieci – Justyna Wechterowicz,
Marysia Rawicka,
Ania Behrendt,
Wojtek – wnuczek Rybackich,
Klara – wnuczka Mroczków,
Gabrysia Sowa, - Doktor Zenobiusz/Onufry/Bonifacy – Jurek Rybacki
- Pielęgniarka Halinka – Monika Dżugan
- Książę Bogusław IV –
- Hasso von Wedel – Janusz Berładyn
- Rycerz Roland – „Wujek” Dyrla
- Posunięta w leciech, acz żwawa niewiasta, szukająca miłości po sanatoriach – Tesia Kosacka
- Ciotka Konstancja – Dorota Jasina
- Chłopczyk Józio z lalką Rózią – Łucja Wechterowicz
- Fryderyk Wilhelm IV – Fred Abec
- Fryderyk Wilhelm II / III – Andrzej Ołowski
- Zdrajca Zubrzycki – Ziemowit Śledziński
- Ślusarz Złomir Pomysłowy – Hubert Sowa
- Królowa Luiza – Kasia Staniewska
- Rybak Miłko – Jarowit Śledziński
- Kasztelanka Gryzelda – Gabrysia Sowa
- Chórek Córek – Justyna Wechterowicz, Marysia Rawicka, Ania Behrendt
* * * * * *
Scena 1.
Połczyn – Zdrój, Sanatorium Borkowo, 01.06.2024 r.
(Wbiega na scenę TRENER z gwizdkiem, a za nim grupa dzieci powtarzająca wykonywane ćwiczenia – ruchy rąk, skoki itp. Na scenie robią w miarę równo skłony, wymachy, kata i powtarzają rytmicznie za trenerem)
Trener z dziećmi
To nie szkoła, nie zabawa,
gimnastyka ważna sprawa!
W sanatorium każdy zuch
sił nabierze, zje za dwóch!
(Dzieci po skończonych ćwiczeniach stają na baczność w dwóch rzędach Trener chodzi pomiędzy nimi, poprawia sylwetki, grozi palcem, prostuje).
Trener
No kuracjusze, przypominać Wam nie muszę
Że dziś mamy Ciotki wizytację i żeby zasłużyć na kolację
Pokaz nam się pięknie musi tutaj udać
Bo kto nie nadąży, tego czeka zguba
To nie szkoła, nie zabawa
Gimnastyka ważna sprawa
w sanatorium tylko zuch
jak poćwiczy, zje za dwóch!
(Dzieci ze zrozumieniem kiwają głowami, potakują i za TRENEREM ze śpiewem na ustach obiegają scenę i z niej wybiegają)
To nie szkoła, nie zabawa,
gimnastyka ważna sprawa!
W sanatorium każdy zuch
sił nabierze, zje za dwóch!
Scena 2.
Pacjenci Połczyn – Zdrój, Sanatorium Borkowo, 01.06.2024 r.
(Wchodzi na scenę ubrany w fartuch doktor, stetoskop na szyi, dokumentacja medyczna w ręku, siada przy biurku z 2 krzesłami na którym zgromadzono kupkę kart pacjentów i regionalną gazetę, z boku lekko na stronie ew. za białym parawanem krzesło dla pielęgniarki, doktor wspomina):
Doktor / Młoda lekarka:
Będąc młodą lekarką … dostałem nakaz pracy: Połczyn – Zdrój!
Sanatorium Borkowo, pociąg stanął, a tam kuracjuszy rój,
Czemu tutaj ich spędzono, jaka tego jest przyczyna?
Znam odpowiedź: zdrowe źródło;
(pokazuje butelkę z wodą)
Borowina
(pokazuje worek z borowiną)
Ale jak to się zaczęło?
(bierze wysoko do ręki regionalną gazetę by było widać tytuł i czyta)
W szóstym wieku naszej ery, tak ze trzy kilometry od miasta
W widłach rzeki Wogry najpierw osada Palupe wyrasta,
Potem dzielni cieśle drwale i inni krajanie
Pracowali w pocie czoła, aż grodzisko stanie
(Przestaje czytać, patrzy na widownię):
Niesłychane!
Tak to się zaczęło
Osada, grodzisko, miasteczko – zwykła kolej rzeczy
A teraz słynne uzdrowisko, nikt temu nie przeczy
Lgną do nas pacjenci nawet z końca świata
Takie koleje losu rzeczywistość nam splata!
(czyta dalej):
Jakub von Krockow pierwszy dom zdrojowy w XVIII wieku tutaj wybudował,
(zamyśla się)
Kamień węgielny pod pierwszy szpital król Fryderyk Wilhelm IV wmurował…
Pielęgniarka Halinka (zaglądając do gabinetu)
Zaczęło się Panie Doktorze, kuracjusze zjeżdżają, wpuszczać?
Doktor / Młoda lekarka:
A wpuszczaj Halinko wpuszczaj im szybciej tym lepiej, kto tam pierwszy dzisiaj?
Pielęgniarka Halinka
Książę Bogusław IV przybył!
(W drzwiach pojawia się książę Bogusław IV z kartonowym modelem zamku)
Bogusław IV
Zbudowałem w Połczynie piękny warowny zamek
Mam w nim apartamenty dla wszystkich naszych kochanek
Takiej silnej strażnicy żaden brandenburski Askańczyk nie podskoczy
Choćby nie wiem jak bardzo chłopak byłby uroczy
(Wstaje i chodzi w kółko przytupując)
Nasz solny szlak jest bezpieczny – droga dobrze ubita
A skąd mamy bursztyny nikt się nie pyta
(wskazuje na naszyjnik z bursztynami)
Ale Panie doktorze – tu mi w boku strzyka
Pan przepisze masaże, kąpiele, może okowita?
Doktor / Młoda lekarka:
Mości Książę wiesz, że na mnie zawsze liczyć możesz
Połczyńska borowina na pewno Ci pomoże
Kąpiele zaraz zlecę, w błocie trochę poleżysz
Lepiej się poczujesz, ochoty nabierzesz
(Książę wstaje, ściska dłoń doktora lekarki, ten go poklepuje, książę bierze worek z borowiną i zadowolony wychodzi).
Pielęgniarka (znów zaglądając do gabinetu):
Hasso von Wedel doktorze
Hasso von Wedel (wbiega z wielką butelką wina połczyńskiego, siada przy stoliku)
Doktorze pierwszą butelkę z mej winnicy przynoszę Dumny z niej jestem wielce, spróbować poproszę
(pielęgniarka otwiera flaszkę polewa im, a na boku też sobie i wychyla ukradkiem)
Spójrz mój herb jest na etykiecie – trzy krzewy latorośli,
na południowych stokach doliny bardzo dobrze rośnie
Ale ja tu doktorze do Pana / Pani po pomoc przybyłem,
noga mi się nie goi, wszystkie maści już zużyłem
Doktor / Młoda lekarka (spoglądając na wystawionego spod płaszcza kulasa)
Co tam maści, widać że nie pomaga
Borowiny Połczyńskiej użyć wypada
Tu porcję już przygotowałem /przygotowałam dla waćpana (wskazuje taczkę z workami)
Przykładać codziennie do nogi z wieczora i z rana
(Pacjent wstaje, ściska dłoń doktora, ten go poklepuje, Hasso bierze worek borowiny i wychodzi)
Pielęgniarka (zagląda do gabinetu i konspiracyjnym szeptem mówi):
Rycerz Roland doktorze
(Wchodzi do gabinetu potężny rycerz, silnie podkreślonymi makijażem hipnotyzującymi oczyma oraz nagim podniesionym mieczem, pielęgniarka pożera go wzrokiem i poprawia fryzurę, wzdycha, staje na baczność):
Roland
Jestem Rycerz Roland symbol praw i wolności obywatelskich w mieście Połczyn i …
Doktor/ Młoda lekarka (z westchnieniem i rezygnacją)
Wiem, wiem siadaj proszę
(Rycerz siada jakby kij połknął i cały czas trzyma miecz uniesiony ku górze Doktor notując coś w karcie pacjenta mówi)
l co, nie pomogło?
Rycerz (kiwając przecząco głową):
Nie pomogło
Doktor / Młoda lekarka
Wiele razy próbowałeś?
Rycerz (kiwając głową)
Wiele
Doktor / Młoda lekarka:
Ładna choć była ?
Rycerz
Trzy
Doktor / Młoda lekarka
Co trzy ?
Rycerz
Trzy były
Doktor / Młoda lekarka
I nic ?
Rycerz :
Nic
Doktor / Młoda lekarka
Będąc młodą lekarką na wysuniętej placówce
Pomogę rycerzowi w utwardzeniu uzbrojenia harówce
Skoro żadna maść już nie skutkuje
Borowiny Połczyńskiej użyć nakazuję!
Tu porcję przygotowałem / przygotowałam dla waćpana
Przykładać … no wiesz gdzie ? z wieczora i z rana
(Rycerz bierze pod pachę worek borowiny i cały czas trzymając uniesiony ku górze miecz, wychodzi tyłem z gabinetu, lekarz / lekarka z pielęgniarką przybijają piątkę) (Po chwili posunięta w leciech, acz żwawa niewiasta wpycha się przez broniącą dostępu pielęgniarkę)
Pielęgniarka
Ale pani bez numerka, doktor na dziś już skończył porady!
Posunięta w leciech, acz żwawa niewiasta, szukająca miłości po sanatoriach, z początku gruba bardzo
Panie doktor, ale musi mi pan pomóc!
Wczoraj na dancingu poznałam pana,
Takiego z mieczem, typu katana,
Śledzę go już od wieczora
Właśnie wyszedł Od doktora (rozmarzonym głosem):
Oczy miał jak Bazyliszek
l przystojny jak mój Zbyszek (ze smutkiem i bólem):
Ale Zbyszka to już ni ma
Covidu go ścięła zima !
(pochlipuje, łzę ociera, wzruszona pielęgniarka przytula ją i pociesza)
Czwarty rok szukam miłości
W sanatoriach pośród gości
Na me wdzięki wciąż wędkuję,
Aż którego upoluję!
W kołowrotek mój się wkręci
Ten z kataną (jak mnie nęci)
Tak bym chciała, by mi z ręki
Jadł, czuły na me wdzięki
Lecz me wdzięki nie działały!
Wieczór cały nic nie dały!
Doktor / Młoda lekarka (krytycznie przyglądając się pacjentce)
Będąc młodą lekarką
I znaną w Połczynie marką
Powiem bez ogródek:
Pani wdzięki, hmmm… zbyt obfite
Nie jedną trapi to kobitę
Dzisiaj prosta na to rada:
Połczyniankę pić wypada
Tu ci ujmie, tam ci doda
(pokazuje na sobie, jakby rzeźbił atrakcyjną modelkę)
Padnie miłości przeszkoda
Posunięta w leciech, acz żwawa niewiasta, szukająca miłości po sanatoriach, nadal gruba
Już od razu się napiję Dzięki Panu znów odżyję!
(wychodzi, lekarz z pielęgniarką przybijają piątkę,
Doktor / Młoda lekarka i Pielęgniarka
No to fajrancik!
(pielęgniarka przynosi doktorowi kufelek i napełnia piwem połczyńskim, wychodzi za kotarę na swoje krzesełko, wyjmuje solidny pilnik, zakłada nogę na nogę i pielęgnuje swój paznokcie, po chwili coś wzbudza jej niepokój, podrywa się wygląda przez okno i wali do doktora)
Scena 3.
Połczyn-Zdrój, Sanatorium Borkowo
Doktor/Młoda lekarka (siedzi rozmarzony/a)
(Wpada z przerażeniem pielęgniarka i krzyczy / szepcze konspiracyjnie):
Pielęgniarka
Ciotka Konstancja przybyła!
(Doktor wstaje w pośpiechu, strój wygadza, kufel piwa połczyńskiego próbuje schować, w końcu wręcza go pielęgniarce, ta chowa go za plecy. Wpada elegancka starsza pani, wymachuje parasolką i wykrzykuje)
Ciotka Konstancja
Co tu się wyprawia
Co tu za nieporządek
Nie przyjmujesz gości z magistratu
Tylko tych nicponi z zaświatów!
Doktor / Młoda lekarka
Witaj ciociu ukochana
Pacjentów mam już od rana
Goście z „Luisenbad” na zabiegach przecie,
To przyjmuję tego, kogo wiatr przymiecie
U nas wszystko w najlepszym porządku działa,
Bo dbamy o gości naszych nadobne i piękne ciała
Chce ciocia zobaczyć? Grunwaldzką oprowadzę
Pływalnię, wodociąg, Dom Zdrojowy, kasyno pokażę
(Wychodzą z gabinetu i idą w kierunku łaźni, ale drogę im zagradza TRENER z grupą dzieci. Wbiegają razem na scenę, dzieci powtarzają wykonywane ćwiczenia – ruchy rąk, skoki itp. Na scenie robią równo skłony, wymachy, kata, i powtarzają za trenerem)
Trener i dzieci
(z początku żwawo, ale potem na coraz to mniejszych obrotach, jak zepsuta płyta)
To nie szkoła, nie zabawa
Gimnastyka ważna sprawa
w sanatorium każdy zuch
sił nabierze, zje za dwóch
(Dzieci kończą ćwiczenia, starają się stać na baczność, ale się słaniają z wyczerpania i większość mimo podtrzymywania przez trenera pada jak muchy. Ciotka się temu krytycznie przygląda, potem ogląda po kolei dzieci, kiwa z politowaniem głową, rozkłada ręce i mówi)
Ciotka:
Tylko tyle masz tych kuracjuszy?
Słabe, chude to to, na ich widok nikt mi się nie wzruszy
Wiesz dobrze dla kogo ich potrzebuję !
Na tak słabej grupie wiele nie zwojuję
Mam Talentu jestem menadżerka
Voice Kids Senior gwiazd akuszerka
(Doktor skrępowany zerka na trenera, ten znacząco kiwa głową i wyrywa się do odpowiedzi):
Trener
Szanowna Pani, jest druga grupa
Z której na pewno coś Pani wyszuka
Ładnych blond dzieci jest cały szereg
Zaraz ich wezwę na spacerek
Parę seniorów o dużym stopniu żwawości
Na pewno podejdą Jejmości
(Trener wybiega do publiczności daje rozpaczliwe znaki by wszyscy wstali rozpoczęli gimnastykę i każe za sobą powtarzać, steruje nimi, by w drugiej zwrotce zwolnili obroty i usiedli, teksty wypisane na 2 tablicach wielkimi literami):
Trener z widownią 2x
To nie szkoła, nie zabawa
Gimnastyka ważna sprawa
w sanatorium każdy zuch
sił nabierze, zje za dwóch …
(Ciotka do doktora / Młodej lekarki):
Ciotka
Co to za strasznie zwolnione obroty?
Chyba uzdrowisko ma tu kłopoty?
W uzdrowisku gdy tak krążę
Dzwonił do mnie już Pan książę
Mówi do mnie: nadal strzyka!
Borowina mu nie styka
(z dala dobiegają wrzaski Wedla i zawodzenia, do pielęgniarki podbiega posłaniec i na ucho szepce)
Pielęgniarka (zatrwożona)
Wedel w domu z bólu drze się Więcej wina nie przyniesie Ponoć noga mu się psuje Borowina nie skutkuje
Ciotka
Coś tu nie gra. Coś nie działa Ktoś tu zbytnio daje ciała
(patrzy groźnie na lekarza / lekarkę)
Doktor / Młoda lekarka
Borowina nie pomaga ?
Jaśnie Książę niedomaga?
Pielęgniarka
Wedel z bólu aż się zwija, Roland w rękach trzyma kija !
Ciotka
Dzieci mdleją i seniorzy
Zamiast zdrowieć są już chorzy! (palec unosi do góry)
Klątwa jakaś nas przyciska Wezwać duchy uzdrowiska !!!
(wylicza co potrzebne, pielęgniarka po scenie i do publiczności i przynosi)
Dajcie obrusik / stolik, talerz, karty, świece
Tu siadamy
(siada ciotka i doktor/ lekarka , pielęgniarka)
Jadło, wino – cisza! Zaczynamy!
Ciotka, doktor / lekarka , pielęgniarka (razem)
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
Ciotka
Wzywam duchy Heim Pommernu
Kruche dzieci Lebensbornu
Które wszelkie mają prawo
Na to miejsce rzucić klątwę
(straszliwe odgłosy bicia w talerze, gromy, itp.)
Chłopczyk Józio z lalką Rózią
(krótkie spodenki, szelki, biała koszula, wysokie skarpety, krawat czarny, letko oszalały, plącze polski z niemieckim, mruczy do lalki, tańczy, staje)
Do mamy lecim, do mamy.
Cóż to, mutti, nie znasz Józia?
Ja to Josef, ja ten samy,
A to meine schwester Rózia.
Matkom ojcom odebrane
l tu zgermanizowane
Lecz nie moja to przyczyna
Że się klątwa tu zaczyna
Doktor / Młoda lekarka
Skąd więc klątwa drogie dziecię Co się błąkasz po zaświecie?
Chłopczyk z lalką Rózią
Do mamusi chciałbym wrócić Lecz melodię muszę nucić …
(nuci kawałek hejnału mariackiego)
Jak do domu trafić nie wiem tego Dajcie mi coś proszę pomocnego
(nuci kawałek hejnału mariackiego)
Ciotka (na boku)
Jakbym to już gdzieś słyszała, ale ten wuj Alzheimer!,
Naści duszko tu zapłatę
Znajdziesz mamę, znajdziesz tatę
Nawigacja to zowie
Wpisz ich dane, i idź sobie!
(odprawia go gestem, chłopiec bierze nawigację, wpatrywując się w nią nuci kawałek hejnału mariackiego, odtańcowuje w zaświaty)
Ciotka
Znowu słyszysz tę melodię
Co ja nuci sobie godnie ?
Szukajmy dalej.
Doktor / Młoda lekarka
Skąd ona mi się kojarzy?,
Zaraz mózg mi się usmaży …
Ktoś ją nucił przy kolacji!
Muszę sprawdzić w aplikacji,
Nie da rady, nie znajduje
To internet znów szwankuje
Ciotka
Tu i chatbot nie poradzi
Ale spytać nie zawadzi
Tradycyjną idźmy drogą
Znam ja duszę nieubogą
To Fryderyk Wilhelm Czwarty
Pruski król, trochę uparty
W Luisenbad bywał często
l popijał tutaj gęsto.
Dobroczyńcę uzdrowiska
Zapytajmy
Czy przyczynę zna klątwiska?
Ciotka, doktor/ lekarka , pielęgniarka (razem)
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?
(pojawia się Fryderyk Wilhelm IV, nucąc hejnał, znowu apka doktora go nie rozpoznaje, mimo, że ten próbuje),
Fryderyk Wilhelm IV
(na głowie ma biróg, płaszcz)
Czemu borowina wyschła?
Czemu czar uzdrowień pryska?
Czemu z bólu Wedel beczy?
Czemu źródło już nie leczy?
Pytasz jaka klątwy jest przyczyna
Tę odpowiedź moja zna rodzina
Dwieście temu lat z okładem
Byłem w mieście z moim tatem
Ponad którym co godzina
Hejnał z wieży grać zaczyna
Trębacz, lecz dziwnie urywa
Gród ten Kraków się nazywa
(nuci hejnał z urwaniem)
Ciotka
O ja głupia cipa! Toż to Hejnał Mariacki
Fryderykiem Wilhelmem IV
W nim najświętsze dla Polaków
Miejsce Wawel, pełne znaków
Skąd ich panowali króle
A mój tatko zajął Wawel,
Stąd i klątwa, tak w ogóle
(Fryderyk Wilhelm IV przechodzi do scenografii z Wawelem, która dopiero teraz się odsłania z napisem, smokiem, itp.)
Scena 4.
Kraków, Wawel, 3/4.10.1795 r.
Fryderyk Wilhelm II/III z synem / wnukiem Fryderykiem Wilhelmem IV (w istocie Fryderyk Wilhelm II z synem Fryderykiem Wilhelmem III, Fryderyk Wilhelm IV urodzi się za dwa tygodnie, nadto na Wawelu byli wykonawcy woli króla), po chwili dochodzi do nich zdrajca Zubrzycki
Fryderyk Wilhelm II/III
Synu będziemy bogaci!
Warschau, Posen, Sieratz, Krakau
Ależ ja się tu nachapał!
Cesarz Habsburg mnie naciska
chce ten Krakau, biedaczysko
Fryderyk Wilhelm IV (z żałością, płaczliwie)
Lecz nie po to zajmowali Byśmy teraz oddawali
Fryderyk Wilhelm
Połknąć całość?
Nie da rady, bo caryca
Też naciska, latawica.
Ale cynk tu dziś dostałem:
Gdzieś na zamku na Wawelu
Skarbiec pełen złota jest
W nim królewskie są korony
Jabłka, berła albo trony,
Jakieś miecze, któż to wie?
Nie chce nikt powiedzieć gdzie
(wchodzi sprzedawczyk Zubrzycki)
O! Zubrzycki, jesteś, brawo!
Gdzie ten skarbiec? Gadaj żwawo
Za pensyjkę lub posadę wskaż nam gdzie korony są,
Zubrzycki
Sześci drzwi do skarbca wiedzie
Najtrudniejsze drzwi na przedzie
Sześci zamków, sześci kluczy
Każdy w innej ręki pieczy
By otworzyć Thesaurus Regni
Sześciu na raz senatorów,
każdy z kluczem przybyć musi
Fryderyk Wilhelm IV
Ile czasu na to trzeba?
Zubrzycki
Kasztelan z Krakowa jest na miejscu,
Sandomierski będzie w trzy dni
Kaliski i Poznański są już w Twojej mocy Panie
Trocki i Wileński – z Litwy będzie z miesiąc drogi,
Posłać po nich- drugi miesiąc
Fryderyk Wilhelm
Tyle czasu, to ja nie mam
Zubrzycki
To nie wszystko
Jeszcze musi być uchwała Sejmu
Tylko wtedy Kasztelany
Otworzą Ci skarbca bramy
Fryderyk Wilhelm
Donnerwetter!
Zubrzycki
Info dałem!
Piekła nie ma, dusza hula
Co dostanę proszę króla?
Fryderyk Wilhelm
Za twe dla nas cne usługi
Odpuszczam ci twoje długi
(bierze ze stolika skrypt dłużny i go drze, Zubrzycki raduje się, król uroczyście)
l mianuję komisarzem naszym w Częstochowie
(Fryderyk Wilhelm IV podaje mu papier, król piórem podpisuje, daje Zubrzyckiemu i podaje dłoń do ucałowania)
Zubrzycki (uniżenie całując dłoń, odbiera pismo i uprasza)
Jaśnie Panie mam rodziny całe mrowie
Gdzie tam mieszkać w Częstochowie?
Fryderyk Wilhelm II/III
To dorzucam ci mieszkanie
l szczęśliwy bądź waćpanie
(Fryderyk Wilhelm IV podaje przydział na mieszkanie służbowe do podpisania, król piórem podpisuje, daje Zubrzyckiemu i podaje dłoń do ucałowania)
Zubrzycki
Okaż łaskę Królu drogi!
Żebym stanął ja na nogi
To pensyjkę wyznacz jaką
(żebrze i przymila się jak piesek o kość)
Fryderyk Wilhelm II/III
Cóż za czelność! Dać mu palec, a chce całą rękę
Sto osiemdziesiąt talarów pensji rocznej skończy twoją mękę?
(król rzuca Zubrzyckiemu worek talarów, Zubrzycki skacze z radości)
Do skarbca nas teraz prowadź
(Zubrzycki rusza w kierunku skarbca)
l ślusarza mi zawołać!
Fryderyk Wilhelm IV (łapie ojca za ramię)
Ależ tatko, czy wypada
Brać korony od sąsiada?
Fryderyk Wilhelm
Sporo ziem rdzennych Polaków
Mamy w państwie już Prusaków
Prus i Polski królem będziesz
Gdy korony te posiędziesz!
(idą do skarbca, stają przy ślusarzu, majstrującym przy drzwiach, wyjmuje ze skrzyni narzędziowej poszczególne narzędzia, rozkłada je, wybiera, przystawia do drzwi, przecząco kiwa głową,
Ślusarz (mruczy do siebie, majstrując przy drzwiach)
Może to, nie …, a może to?,
(wyjmuje fleksa szuka z kablem wtyczki ale nie znajduje zasilania, odkłada fleksa)
Gdzie tu zasilanie?
Fryderyk Wilhelm II/III
Jakiś problem mój ślusarzu?
Ślusarz (rozkładając bezradnie ramiona)
Nie dam rady, zamki tęgie!
Fryderyk Wilhelm II/III
Ktoś dostanie dziś po gębie!
Hej, zatoczcie tu armatę
Walniem z działa w tę komnatę
Fryderyk Wilhelm IV
Tatku, tu armata się nie zmieści!
Beczkę prochu podtoczymy
l drzwi z futryn wywalimy!
Fryderyk Wilhelm II/III
Czyś ocipiał moje dziecię?
Wszystko na skarb zwalisz przecie
Cała wieża się zawali
Kurza Stopka – tak ją zwali?
Żeby skarbiec odgruzować
Wiele czasu trza zmarnować
Austryjak nie będzie czekać
Nie ma czasu żeby zwlekać
Ślusarz (zgłasza się jak w szkole podnosząc rękę do góry)
Jaśnie panie!
Fryderyk Wilhelm II/III
Nie mam czasu. Co chcesz? Czego?
Nieudaczniku lebiego?
Ślusarz, Pomysłowy Złomir
Wyłamiemy ten pod drzwiami próg kamienny przy użyciu młotka
Jestem chudy, to się wcisnę i otworzę pierwsze drzwi od środka
Fryderyk Wilhelm II/III
Dawaj młotek, próbujemy, byle szybko
Jak się uda to ozłocę ciebie rybko!
(wali młotem, usuwa próg, zagląda)
Ślusarz Złomir Pomysłowy
Jest już dziura
Fryderyk Wilhelm IV
Coś się wskóra
(ślusarz wsuwa się pod próg)
Ślusarz Złomir Pomysłowy
Ale się zaklinowałem
Fryderyk Wilhelm IV
Wciśnij się barkiem, to ci pomogę
Ślusarz Złomir Pomysłowy
Wciskam i wciskam i wcisnąć nie mogę
Fryderyk Wilhelm II/III
Ślusarz pod drzwiami,
To ty go synu dopchnij nogami
(Fryderyk Wilhelm IV siada i stopami pcha stopy ślusarza, zapierając się rękami)
Ślusarz , Fryderyk Wilhelm II/III , Fryderyk Wilhelm IV (razem)
Pocim się, sapiem, stękajem, srożym,
Ciśniem i ciśniem i wcisnąć nie możem!
(ślusarz lekko posuwa się do przodu)
Ślusarz
Barki już przeszły wciskam się dalij
Tylko się piersi się zaklinowali
Ślusarz
Ślusarz pod drzwiami
Pracuje łokciami
Fryderyk Wilhelm IV
Ja go dopycham nogami
Fryderyk Wilhelm II/III
Tedy i ja się dołączę z plecami
(Fryderyk Wilhelm l l/l 11 siada plecami do Fryderyka IV i dopycha go odpychając się nogami)
Ślusarz , Fryderyk Wilhelm II/III, Fryderyk Wilhelm IV (razem)
Pocim się, sapiem, stękajem, srożym,
Ciśniem i ciśniem i wcisnąć nie możem!
(u stóp Feyderyka Wilhelma II/III klęka Zubrzycki i popycha mu stopy rękami)
Chórek
Ślusarza pod drzwiami
Książę posuwa nogami
Król księcia popycha
Zubrzycki dociska rękami
Ślusarz , Fryderyk Wilhelm II/III , Fryderyk Wilhelm IV, Zubrzcki
Pocim się, sapiem, stękajem, srożym, Ciśniem ślusarza i wcisnąć nie możem!
Chórek
Tak się zawzięli Tak się nadęli Że nagle ślusarza Pod drzwi wepchnęli
Aż wstyd powiedzieć, Co było dalej! Wszyscy na siebie Poupadali:
(w trakcie przepychają Ślusarza i się uwalają zgodnie z tekstem)
Chórek naprzemiennie:
Ślusarz w drugie drzwi
Nosem we krwi
Książe w drzwi pierwsze
Król zaś na księcia
Zubrzycki na króla
A ten dostał wzdęcia
Zaszczytny wydał odgłos pierdnięcia
(odgłos królewskiego pierdnięcia wydaje cały chórek)
Ślusarz
Jużem jest w środku Już już wam otwieram
(ślusarz od środka otwiera drzwi /przestawia ścianę)
Fryderyk Wilhelm
Ja cały skarbiec koronny zabieram
(wchodzą i wynoszą skrzynię)
Fryderyk Wilhelm II/III (do syna/wnuka)
Weź te korony i po kryjomu
przewieź tajnie, nie mówiąc nikomu
poprzez Wrocław do skarbca w Berlinie
pamięć na świecie o nich zaginie
Kiedy spadnie zaś napięcie
Koronujem Cię w momencie!
(Fryderyk Wilhelm IV bierze skrzynię na bark i przechodzi przez Połczyn do Berlina)
Fryderyk Wilhelm IV (zwracając się do Ciotki i siedzących przy stoliku)
l tak skarbiec znalazł się w Berlinie
(i przechodząc do Berlina stawia skrzynię przed matką – królową Luizą)
Scena 5.
Berlin, 17.03.1809 r., Pałac Królewski
Fryderyk Wilhelm IV (wyjmując poszczególne skarby koronne i kładąc je przed królową, która z zainteresowaniem je ogląda)
Mamuś!
To korona jest Chrobrego,
Luiza (ogląda ją)
Starożytna!
Fryderyk Wilhelm IV
Ta Jagiełły, Batorego,
Szwedzka i jedna królowych,
To Moskiewska i 5 jabłek zdrowych
Luiza (przymierza i przegląda się w lusterku)
Mi pasuje. Jest twarzową.
Mogę być Polski królową.
Co masz jeszcze?
Fryderyk Wilhelm IV
Miecze dwa, lecz jeden dziwnie wyszczerbiony,
relikwiarze dwa, cztery berła, pas do mieczy,
Sto dwadzieścia cennych rzeczy!
(z zamyśleniem wspomina)
Kiedy wiozłem je z Krakowa
Wciąż mocniej bolała głowa
Z każdą milą od Wawelu
Gdym oddalał się do celu
Konie nagle mi stawały
W dziwnych miejscach iść nie chciały
(wylicza na palcach)
Pod Siewierzem na granicy,
W polu gdzieś u wrót Legnicy,
Pod Byczyną, Częstochową,
Niemczą, Międzyrzeczem i Lubuszem,
Pod Głogowem, koń spowalniał,
gdy ja dążyć do Berlina muszę
Luiza
Nic dziwnego, toż to dawnej Polski ziemie Gdzie mieszkało Piastów plemię
Fryderyk Wilhelm IV
Nikt nie wiedział co znajduje się na wozie
Lecz lud prosty pod Wrocławiem i Głogowem
Nasz poddany, co zna jeszcze polską mowę
Stawał jakby w ziemię wryty
Czapki z głów i do modlitwy
W skrzynie wzrok swój tak wytężał
Jakby konie wielki ciągły ciężar
Luiza
To magiczne są przedmioty
Igrać z nimi to nie psoty
Patrz na klejnot na mej szyi, też przywiozłeś go z Krakowa
Z tej korony jest wyjęty, gdy go noszę, jestem zdrowa
Już nie kaszlę, przeszły dreszcze
I na męża mam ochotę jeszcze
(zakrywa wstydliwie dłonią usta i przymyka oczy)
Fryderyk Wilhelm IV (udając zgorszenie)
Mamo!
Luiza
Gdy rok temu zezwoliłam swoje imię
Uzdrowisku dać w Połczynie
Żeby sprawdzić jaką ma moc,
Zanurzyłam klejnot na noc
W zdroju wody którą piją.
Kuracjusze już nie tyją!
Reumatyzm ich nie skręca
Narodziły się dziecięcia
Fryderyk Wilhelm IV (zdumiony)
Udzielił swej klejnot mocy Źródłu Połczyn jednej nocy?
(wpada król Fryderyk Wilhelm III, przerywając rozmowę, królowa powstaje i dyga, książę wstaje i kłania się z atencją zdejmując kapelusz)
Fryderyk Wilhelm III
Meine liebe Koenigin Luise!
(zdejmuje kapelusz i całuje królową w rękę)
Synu!
(ręką z kapeluszem odkłania się synowi Nie wypuszczając dłoni królowej z ręki, obejmuje ją)
Jakaś ty dziś ponętna!
(król całuje namiętnie królową, gdy odzyskuje oddech zwraca się po kolei)
Frycku!
Luizo !
Mamy problem!
Żadnych twierdz pruskich nam Francuz nie wyda
Jak nie spłacim kontrybucji. Ohyda!
Trzydzieści dwa miliony talarów!
Kraj nie udźwignie takich ciężarów
Płacim i płacim, a ciągle nie widać końca
Kolejna rata za miesiąc do zachodu słońca
Sto tysięcy mam przesłać przez gońca
Czy on myśli, że ja śpię na petrotalarach?
To koniec. Wkrótce zobaczycie mnie na marach!
Fryderyk Wilhelm IV
Tatku złoty damy radę!
Po pożyczkę gdzieś pojadę
Luiza
Albo wkrótce na Dzień Matki
Wszystkim podniesiem podatki
Bo jeszcze się zbroić trzeba, wojska mnożyć na przypadek
Gdyby Małego Kaprala na wschodzie spotkał wypadek
Fryderyk Wilhelm IV
Kogo złupim kiedy nam zabrano
Tyle ziemi i granice zaorano:
Meine Posen, Bromberg, Warschau
Toż rabunek w biały dzionek
Zrobił nam Napoleonek!
Ale zara! Te polskie korony …
Jaki jestem jaśnie oświecony!
Na ile je szacowano?
Fryderyk Wilhelm IV
525 259 talarów
Fryderyk Wilhelm III
Nie ma co deliberować Korony trza rozmontować!
Fryderyk Wilhelm IV
Ależ tatku miałem się nimi koronować na polskiego króla !
Fryderyk Wilhelm III
Frycku zapomnij !
To pomysł był feralny
l jest nieaktualny
W traktacie z carem i cesarzem tak stoi napisane:
„samo imię Polski będzie na zawsze wymazane
z prawa narodów … zachodzi konieczność uchylenia
wszystkiego co Królestwa Polskiego nasuwa wspomnienia”
Fryderyk Wilhelm IV
Pewnie tajny to traktacik?
No to spotkał mnie dramacik!
Fryderyk Wilhelm III
Dobrze, że przyszło na mnie olśnienie
Sprzedamy perły!, sprzedamy kamienie !
Luiza
Nie czyń tak Fryderyku Wilhelmie
Mój królu błagam Cię uniżenie
Czuję, że klątwę sprowadzisz na nas,
na dzieci nasze i nasze ziemie
Znasz źródło miłości w Połczynie co wodą darzy
Gdy zakochani piliśmy zeń razem tyle już razy
Ten klejnot co z koron polskich został dobyty
W jedną noc źródło w zdrój łask przemienił obfity
(wskazuje na klejnot na szyi)
Fryderyk Wilhelm III
Oddawaj szybko, też go sprzedamy
I z Francuzami wojnę wygramy
Luiza
Ja protestuję! Insygnia to święte
A kto je zniszczy, będzie przeklęty!
Cudowna moc koron, kto je posiada
miłością ludu całego włada
Fryderyk Wilhelm III
Luizo!
Nie słucham żony
Co wierzy w czcze zabobony
Meine Frau!
Jestem geniuszem! Reszta mi lotto!
Grunt by insygnia przetopić na srebro i złotto
Potem z nich wybić Frydryśdory, czyli Złote Fryderyki
Monety z profilem moim, sławiące mnie panegiryki
(pakuje korony do skrzyni, zabiera je i wychodzi)
Luiza
Źle temu wróżę, już źle się czuję,
I bez klejnotu już pokasłuję
Fryderyk Wilhelm IV
Mamą!
Trzy perły się temu koronu urwały!
(pokazuje perły Luizie)
Luiza
Noś jedną przy sobie, drugą daj bratu
Ja trzecią wezmę, lecz gdybym zmarła
Wrzuć ją do źródła miłości w Połczynie
Niech moc swą da wodzie, ta moc tam nie zginie
Fryderyk Wilhelm III (wchodzi z 2 pod pachą słojami ze złotymi monetami)
W dwudziestojednokaratowym złocie
Monety wybite. Już po kłopocie!
Część damy dla Knypka Kaprala
Który naród nasz zniewala
(pokazuje na słój z dolarami)
Część pójdzie na zbrojenia
Zniszczyć Francuza to me marzenia
(pokazuje na słój z euro)
(do księcia Frycka)
Na pocieszenie weź monet parę
I mnie nie drzaźnij, kup se gitarę!
(rzuca mu parę monet, bierze pod rękę pokasłującą Luizę i odchodzą)
Scena 6.
Połczyn -Zdrój, Sanatorium Borkowo, 1.06.2024 r.
Fryderyk Wilhelm IV (do Ciotki, Doktora i Pielęgniarki, ocierając z oka łzę)
Moja mamą Luiza po trzech miesiącach
perłę z korony Chrobrego zgubiła
Nie minął rok i już nie żyła
Dosięgła ją klątwa, nie wątpię teraz
Zniszczenia koron, a potem nieraz
Się objawiała
Dziś Hohenzollern już w Niemczech nie włada
To klątwa zniszczenia królewskich insygniów sąsiada
Połczyn kochała bardzo Mamusia
Tam bliżej poznała mego tatusia
Zgodnie z jej wolą do źródła w Połczynie
Wrzuciłem perłę. Chwila nie minie
I się zaczęły zdrowotne dziać cuda
W wielkim natłoku, to nie ułuda
Ciotka
Dlaczego moc źródła dzisiaj wygasa
Czemu borowin nie leczy już krasa?
Fryderyk Wilhelm IV
Źródło nie działa? Ta sama przyczyna:
Klątwa zniszczenia, to jest jej wina
Po dwustu latach od perły wrzucenia
Moc źródła wygasa bez oka zmrużenia
Ciotka
Powiedzże maro! Jak ją przywrócić?
Fryderyk Wilhelm IV
Trzeba z insygniów do źródła znowu coś wrzucić
Pielęgniarka
Przecież mówiłeś: insygnia zniszczone
Klejnoty sprzedane, złoto i srebro stopione
Fryderyk Wilhelm IV
Lecz z tego złota monety zostały wybite Frydryśdory.
Nadal w świecie krążą znamienite
W każdym z nich jest zaklęta
Polskiej Korony moc święta
Jedną z tych monet do źródła wrzucić musicie
Wtedy moc odzyska dając miłość i życie
Uczynić to może tylko dziewica
Niewinna, czysta jako krynica
Ciotka
Jaką chcesz duchu za radę zapłatę?
Fryderyk Wilhelm IV
Moim też czynem jest koron skradzenie
Dlatego proszę was tylko o wybaczenie
A potem chciałbym już tylko zwiotczeć
i w nieskończoność płynąć
Ciotka
Starczy już tobie po świecie tułania
Opłatek jest w Polsce symbolem jednania
Doktor / Młoda lekarka
A na zwiotczenie i odpłynięcie …
Siostro pavulon !
Już w tym momencie ! (siostra wbija strzykawkę księciu)
Fryderyk Wilhelm IV
Ach co za błogość już się rozpływam
Żegnajcie wreszcie ze świata spadywam
Doktor / Młoda lekarka
Mam tu gdzieś jakąś apkę numizmatyczną. Zamawiam monetę!
Ciotka
Też mi wymyślił. Tylko dziewica uczynić to może!
Taka lekko nieświeża już jestem w tym względzie dobry Boże
Pielęgniarka
Na mnie więc proszę nie liczyć.
Ciotka
To skąd wziąć dziewicę?
Doktor / Młoda lekarka
Jakąś się zdybie. Roland ma w tym praktykę,
Pielęgniarka
Tylko że ostatnio coś mu nie wychodzi,
(Doktor/ lekarka odbiera SMSa)
Doktor / Młoda lekarka
O moneta przyszła. Lecę po przesyłkę.
Ciotka
A ja rozejrzę się po mieście za dziewicą,
(wychodzi, w gabinecie zostaje siostra)
Scena 7.
Gabinet. Połczyn – Zdrój, Sanatorium Borkowo, 1.06.2024 r.
(wraca Doktor / Młoda Lekarka tryumfalnie z monetą)
Doktor /Młoda lekarka
Mam monetę.
(oglądają ją pielęgniarka)
Pielęgniarka
Dobra nasza. No to może kufelka?
Doktor / Młoda lekarka
Połczyńskiego zawsze !
(pielęgniarka polewa, wraca do paznokci, doktor rozmarzony spija piankę) (wpada Rybak Miłko zziajany, pada przed pielęgniarką, coś szepcze, Pielęgniarka udaje się do doktora, Miłko chodzi w kółko z niecierpliwością),
Pielęgniarka
Rybak Miłko przyszedł. Nie był zapisany,
źle wygląda chłopak, przyjmie go doktor ? coś bardzo zziajany
Doktor / Młoda lekarka (spijając piankę z piwa)
Dawaj go tu, akurat przerwę mam przecież
(Wchodzi Rybak Miłko, zaognione lica, błędny wzrok, może się jąkać, mówi przejęty bardzo)
Rybak Miłko:
Kasztelanka Gryzelda !
Ach Ach Ach !….
Wypowiadane przez nią słowa
brzmią …. jak anielska mowa,
Gdzież druga jest dziewiczka
Tak nadobnego liczka?
Zaledwie ją ujrzałem,
Od razu pokochałem,
Doktor / Młoda Lekarka
Gryzelda to dziewiczka?
(Miłko szybko potakująco kiwa głową)
Niesłychanie
Wzbudziłeś me zainteresowanie
Rybak Miłko:
Lecz mnie doktorze wysłuchaj,
Kasztelan coś wyniuchał
Na zamku ją uwięził
I straż postawił w wieży !
Doktor / Młoda Lekarka
O! W wieży ciągle siedzi?
I tyś ją nie nawiedził?
Rybak Miłko:
Prostaczek jam ubogi,
Nie dla mnie jego progi
Ukochana ma łzy toczy
Nie daj Boże w odmęta rzeki Wogry skoczy
Dobrze, że płytka, bo mogłaby się utopić kobitka
(biega jak szalony, rwie włosy z głowy)
Przybyłem rady twej wysłuchać
Jak to kasztelana udobruchać
Doktor / Młoda Lekarka
Spokojnie chłopcze drogi Trafiłeś w zacne progi
Spójrz co w rękach trzymam
(wskazuje na butlę przyniesioną przez Hasso von Wedel)
To dla Ciebie nowina ?
Na południowych stokach zamku
Piętrzą się i winogron i chmielu grona
Zbierz, a stary mnich z kościoła napój z nich wykona
Pójdź z nim do kasztelana
I polewaj mu dużo, do samego rana
Gdy przyśnie, spakuj kufry damy
Ruszajcie w świat nieznany
(Miłko rzuca się do całowania doktora lekarki po rękach)
Lecz za nim to się stanie
Dla panny mam zadanie
Oto święta jest moneta
Do źródła wrzucić ją musi kobieta
Niewinna, a szczerze miłowana
Taka jak twa ukochana!
Scena 8.
Źródło, Połczyn – Zdrój, Sanatorium Borkowo, 1.06.2024 r.
(przy źródle zgromadzeni Ciotka, Doktor / Młoda lekarka, Pielęgniarka, wbiegają uradowani Miłko z Gryzeldą)
Rybak Miłko
Udało się! Kasztelan głośno chrapie
Będziem daleko zanim się połapie
Gryzelda
Wdzięczność ma niepomierna
Miłko jak pięść pancerna
Moje skruszył kajdany
Od dawna się kochamy
Pielęgniarka
Wierzę, że platonicznie
(ciotka macha uciszająco ręką)
Doktor / Młoda Lekarka
Cieszymy się autentycznie
Gryzeldo Twoje tu zadanie
Jest ważne niesłychanie
Od rzutu monetą twojej ręki
Zależy, czy skończą się udręki
Czy serce źródła znów zabije
I uzdrowisko znów odżyje
(przekazuje monetę)
Wszyscy 3x
Wrzuć monetę, wrzuć monetę
tą niezwykłą, świętą przecie!
(Gryzeldą się rozmachuje za każdym powtórzeniem, próbując różnych metod rzutu, np. wiatrak ręką, jak pchnięcie kulą, wreszcie wybiera delikatne, panieńskie wrzucenie monety do dzbana)
(Po wrzucie wszyscy po kolei zaczerpują chochlą wody ze źródła Przechodzą ich spazmy szczęścia, radości i rozkoszy)
Ciotka
Źródło działa ! Jesteśmy uratowani!
(Wchodzą już zdrowe dzieci zuchy z tekstem o sanatorium, po nich pozostali nadchodzą)
Trener i dzieci
To nie szkoła, nie zabawa,
gimnastyka ważna sprawa!
W sanatorium każdy zuch
sił nabierze, zje za dwóch!
Roland
W borowince się zanurzy
I wyrośnie zdrowy, duży
Posunięta w leciech, acz żwawa niewiasta, szukająca miłości po sanatoriach, już szczupła
Połczynianki sobie łyknie
Schudnie szybko i się spiknie
Z lubym nowym doborowym
Twardym, jurnym, atomowym!
(przytula się do Rolanda)
Bogusław IV
Źródło leczy! Piękny cudzie!
W mieście mówią o tym ludzie
To Gryzelda nas zbawiła
Mocy źródłu przywróciła
W boku już mi nic nie strzyka
Pociągnijmy zdrowo łyka
(upija łyżką chochlą wody ze źródła)
Hasso von Wedel
Zagoiła mi się noga (do Miłka i Gryzeldy)
Nie potrzebna dalsza droga
Kasztelan się też raduje
Już i na Was nie pomstuje
Chce uczynić zrękowiny
Za dziewięć miesięcy chrzciny (Miłko i Gryzelda tulą się do siebie)
Dobry włodarz i gospodarz!
(do zgromadzonych jak na wiecu wyborczym unosząc ręce)
Nowy Kasztelan. Nowe możliwości. Nowe perspektywy!
(wchodzą wszyscy pozostali sztukmistrze)
Wszyscy:
Źródło działa, znowu działa, źródło miłości dla Połczynian, kuracjuszy oraz gości!
Luiza
Koron blask co wieńczyły polskich królów skronie
Pełen mocy, gdy siedzieli na swym tronie
W każdej może dzisiaj pruskiej być monecie
W każdym Złotym Fryderyku z rozproszonych hen po świecie
Zubrzycki
Co skradzione do Ojczyzny wrócić musi!
Ten kto może na monetę niech się skusi
A i bez monety w świętą moc polskiej korony
Każdy kto chce może zostać dziś włączony,
Ciotka
Starczy łyk z Połczyna Zdroju
Bo w nim perły są i złoto
Zdrowie, miłość, dobre błoto
Stańmy więc u wodopoju
Fryderyk Wilhelm IV
Starczy miłość do ojczyzny
Praca dla niej, czasem blizny
Starczy miłość szczera
Do współobywatela
Wszyscy:
Niech nam tedy wciąż rozkwita
Miła nam Rzeczpospolita!
(Ukłony,
Przedstawienie sztukmistrzów i Publiczności
Rozdanie monet z 1811, byśmy nie zapomnieli skąd ich ród)