Dyrektor: Krzysztof Gradoń
10.06.1998r. środa (wigilia Bożego Ciała)
O godz. 1900 przyjechali Baranieccy i tak rozpoczęło się XX Spotkanie Pokoleń czyli tradycyjny Zlot Ramoli. O 2000 dotarł pieszo Andrzej Myszkowski z Wolina. Ulewa zmusiła go do schronienia się w Domysłowie, gdzie przesiedział dwie godziny. Był to ostatni deszcz na tym Spotkaniu. O 2100 Przyjechało “szefostwo” czyli Gradonie. Wieczór minął spokojnie. Obejrzano mecz rozpoczynającego się Mundialu. W nocy około 200 zajechał Młody Jamnik (Wasiluk) z rodziną. Swoim maluchem z przyczepką tłukli się 13 godzin, aż znad czeskiej granicy. Po przyjeździe wykazali hart ducha i o czwartej rano wykąpali się w morzu.
11.06.1998r. czwartek (Boże Ciało)
Od 900 zaczęli zjeżdżać Ramole, samochodami z rodzinami i ruch trwał do wieczora. Krzysio Gradoń dwoił się, aby wszystkich obsłużyć i przemierzał na swoim rowerze górskim ośrodek wzdłuż i wszerz. Maria Gradoń witała każdego chlebem i solą według staroramolskiego obyczaju. Po przyjeździe Wilego Kryski ekipa młodych pod nadzorem Bogusia Durkiewicza rozwiesiła transparent “POZNAJMY SIĘ, POPIERAJMY SIĘ”.
Pogoda znośna. Pochmurno, ale bez deszczu. Temperatura powietrza ok. 20oC. Zażyłem kąpieli morskiej na pustej plaży, a nadzorujący to Młody Jamnik zmierzył temperaturę wody, która, o dziwo, była ciepła jak powietrze 19,5oC !
Po latach nieobecności przybył Pinokio. Obszedł cały camping i zebrał komplet autografów w specjalnie do tego celu zakupionym zeszycie.
Pierwsze wydanie “Wspominek Ramoli” w nakładzie 20 egzemplarzy rozeszło się jak ciepłe bułeczki. Teksty napisali: Stefan Błażejowicz, Andrzej Myszkowski i Janusz Berładyn, zredagował Janusz Berładyn, a oprawił graficznie i wydrukował Cyryl Dembiński. II wydanie podobno ma być większe i lepsze.
Wieczorne ognisko (jak zwykle w czwartek w kameralnej atmosferze) poprowadził niezmordowany Cyryl, który pomimo podeszłego wieku, nadal rozwija się artystycznie. Kupił piękną gitarę 12-strunową, a jesienią wydał opracowany przez siebie śpiewniczek popularnych piosenek turystycznych, który rozprowadzał wraz z nagraną przez siebie kasetą. Grała także coraz lepsza Maria z Błażejowiczów. Pinokio dyrygował, śpiewał solo i to nie tylko “Wierę”.
Ognisko trwało do godz. 250.
Na zlot przybyło do tego czasu 117 osób.
12.06.1998r. piątek (post zwykły)
Pogoda bez zmian. Lekkie zachmurzenie, słońce czasem przebija się przez białe niebo, ciepło, ale za zimno na plażowanie. Większość wyrusza zwiedzać okolicę, aż po Międzyzdroje. Rezerwat żubrów, punkt widokowy Gosań, jeziora i inne atrakcje Wolińskiego Parku Narodowego niektórzy przypominali sobie po latach. Najdłuższą wycieczkę odbył Wili Kryska. W poszukiwaniu laryngologa pojechał do Dziwnowa, potem do Kamienia Pomorskiego, aż w końcu w Gryficach w szpitalu znalazł lekarza, który przepłukał mu ucho.
Po wycieczkach wszyscy z apetytem spożywają zasłużone obiady, a następnie rozpoczyna się integracja w podgrupach. Oglądanie zdjęć, wspomnienia, drinki i grile. Helena i Stefan Oskwarkowie, którzy pierwszy raz od 20 lat przyjechali na Spotkanie Pokoleń, częstują wszystkich gości wspaniałym kisielkiem, który rozgrzewa krew, a w dużych ilościach może nawet zwalić z nóg. Rozpoczyna się także ruch przy bramie – przyjeżdżają piątkowi Ramole. Do wieczora przybywa druga setka zlotowiczów. Jest także wiele psów, ale nie ma z nimi większych kłopotów, bo wszystkie są dobrze ułożone.
Andrzej Krukowski czyni przygotowania do jutrzejszego biegu na orientację. Młody Jamnik rozbiera samochód (chyba gaźnik). Krzysio Gradoń dwoi się i troi, nawt zmienił rower. Pomimo, że woda w morzu jest ciepła, kąpiących się jest niewielu. Po południu kąpię się z Danką Dembińską. Wieczorem zaczyna wiać wiatr i robi się chłodniej.
O godz. 1900 zaczyna dymić ognisko i zasiadają pierwsi “kiełbasiarze”. Niestety grile i inne diabelskie machiny zabijają tradycję i inwencję. Nie ma baranów, placków, ryb pieczonych nad ogniem. Dominują kiełbasy źle nadziane na kij i spadające w ogień. Porządne szaszłyki piecze już tylko moja rodzina. Nie ma pieczonych ziemniaków wygrzebywanych z popiołu. Tradycyjna “kuchnia” ogniskowa zanika.
O 2115 wiele osób wybiera się na plażę oglądać zachód słońca, które pojawia się na kilka minut, ale zaraz ponownie chowa się za chmury.
O 2130 powoli zaczyna się ognisko właściwe. Przybywa Cyryl z gitarą i zaczynają się śpiewy. Nie chcę być posądzony o krytykanctwo, ale kiedyś chyba lepiej śpiewaliśmy. O 2230 koło ogniska przemknął tajemniczy pojazd, który okazał się “Barem piwnym” Grubego (Mirka Rogińskiego). Sensacja i aplauz były tym większe, że Gruby z okazji XX-lecia naszych Spotkań ufundował beczkę znakomitego piwa EB. Hasło “Pierwsza beczka za darmo!” wzruszyło starych ramoli do tego stopnia, że tradycyjne śpiewy mogli podjąć dopiero po pół godzinie.
Jest afera. Młody Jamnik pojechał o 1900 na jeziorka do Domysłowia i do 2200 nie wrócił. O 2300telefon komórkowy, który miał ze soba nadal nie odpowiada.
Pijemy piwo.
Śpiewamy.
Pijemy piwo. Śpiewają abstynenci.
W barze Grubego uwija się dzielny Ziut i leje każdemu z pianką.
Śpiewamy.
Z dala od ogniska Rada Starszych pod przywództwem Błażeja jest w kropce. Ruszać o północy na poszukiwania Jamnika, czy szykować stypę ??? Jamnik wrócił nad ranem. Okazało się, że zabrakło mu paliwa i w środku nocy chodził na piechotę do Wolina po paliwo, a “komórka”, jak to nowoczesna technika nie chciała “łapać” czyli była poza zasięgiem.
Około pierwszej źródełko w barze u Grubego wyschło i musieliśmy przejść na własne zasilanie.
Maria Gradoń nadal wita chlebem i solą. Chleba chyba wystarczy, bo z dnia na dzień coraz trudniej go ułamać, a i sól idzie powoli, ponieważ jest wyjątkowo mocna (130% NaCl).
Zagrał Śliwa. Pierwszy raz od wielu lat zaśpiewaliśmy “Małe kina”. Atmosfera artystyczna rozgrzała się, ale na krótko. Cyryl padł o drugiej. Z Wujkiem Dyrlą piekliśmy Popiwek, czyli posiłek po piwie. To znaczy, ja piekłem, a Wujek przyrządził białą kiełbasę “na czarno” i zrobił wykład na temat walorów zdrowotnych węgla.
O 230 śpiewały siostry Błażejowicz (BŁAŻEJ SISTERS), a Wujek Dyrla z Rotterem rozpoczęli tradycyjne “Dialogi na cztery nogi”, które po kwadransie przemieniły się w “Rozmówki na cztery tenisówki”. Po kolejnym piwie po trzeciej godzinie pozostały już tylko – obce ideowo – “Rozgowory na cztery buciory”, które wypędziły do spania ostatnich wtrwałych.
O 320 odjechał, cicho pobrzękując kufelkami, pusty bar piwny. Pozostał tylko Zbyszek Łyczakowski zajęty rozmową z Olą Siwy-Sawicką oraz Rotter z Dyrlą wskrzeszający Lenina.
13.06.1998r. sobota (wigilia dnia świętego)
Zmiana pogody. Nareszcie słońce, ale silny, porywisty wiatr nadal uniemożliwia plażowanie. Morze bardzo wzburzone, ale temperatura wody nadal wynosi 19 0C.
O 900 nadmuchałem materac i poszedłem serfować. Fale dochodziły do 1,5 metra, a silne prądy zbijały z nóg, ale zabawa była przednia. Siedziałem w morzu prawie godzinę.
1000 – start do Biegu na Orientację przygotowanego przez Andrzeja Krukowskiego. Wystartowało 13 zespołów. I miejsce zajął zespół młodzieżowy “Joe Kaszana & Lopez Co.” w składzie: Michał Gradoń, Maciek Koznecki, Bartosz Kozanecki, Przemek Galewski.
Zbyszek Łyczakowski (Optimus Szczecin) przywiózł sprzęt komputerowy i ładuje do pamięci zdjęcia i slajdy ze Spotkań Pokoleń szykując wieczorny pokaz. Rozbudowuje także z synem Stronę Internetową Ramoli, na której wszystkie teksty i zdjęcia będą do wglądu. Po południu odbyła się wycieczka statkiem z Dziwnowa. Uczestników rejsu nieźle pohuśtało przez 3 godziny. Dzisiaj jest więcej odważnych, zażywających kąpieli morskich. Ja ponownie “serfuję” na materacu (czyli walczę z falami) przez pół godziny.
Wieczorem rozpoczął się bogaty program kulturalno-oświatowy.
O 2000 w sali restauracji Wili Kryska wyświetla swoje filmy sprzed piętnastu lat. Duże przeżycie! Stara, dobra szkoła filmowa. Filmy pokazują pięknych i młodych na początku lat osiemdziesiątych.
Po Wilim zainstalował się Zbyszek Łyczakowski z komputerem i projektorem prezentując zeskanowane zdjęcia i slajdy z naszych Spotkań. Osoby na zdjęciach rozpoznawał Błażej, który zna wszystkich z widzenia.
Pół godziny po prezentacji slajdów (około 2230 Trupa Teatralna “ATEST” przedstawiła spektakl w reżyserii Gosi Doleczek “O dzieciątkach wypuszczanych na szerokie wody i rybaku Błażejowiczu”. Spektakl przyjęto owacją na stojąco.
Tradycyjne ognisko rozpoczęło się około północy. Wokół ognia zebrały się tłumy. Cyryl zaintonował kilka pieśni. Zagrał także Jamnik (oczywiście Duży), ale zaraz pałeczkę przejął Śliwa (Przemek Niwiński) z Markiem Kucem. Grali pięknie i długo.
Ochłodziło się. Temperatura spadła do kilku stopni, ale ucichł wiatr.
Wili po drugiej urządził w toalecie męskiej pokaz filmu “O krasnoludkach i królwnie Śnieżce” (film tylko dla dorosłych i zdemoralizowanych). Było wielu panów i jedna pani. Dobre było, ale krótko.
O czwartej Malina częstowała tradycyjnym piernikiem dla wytrwałych. Padł rekord – 53 osoby, więc ledwo wystarczyło.
O 420 idziemy na plażę obejrzeć wschód słońca. Zdążyliśmy idealnie – minutę po wyjściu na plażę rozpoczął się wschód. Na spokojnym morzu pojawił się czerwony punkt, kulka, półkula, aż w końcu całe, wielkie, czerwone wystrzeliło do góry. Jest pięknie. Pod wpływem chwili rozebrałem się (a miałem dużo na sobie) i rzuciłem się do morza powitać dzień. Woda była ciepła, dużo cieplejsza niż powietrze. Po pięciu minutach wyszedłem. Po krótkiej sesji zdjęciowej na brzegu wróciłem do ogniska wraz ze szczękającym zębami tłumem. Po paru minutach poszedłem się przyodziać, ponieważ wyglądałem nieprzyzwoicie o tej porze.
Po wschodzie słońca przy ognisku przerzedziło się. Śliwa grał aż do 600 swój najlepszy repertuar. A oto najwytrwalsi:
“Śliwa”-Niwiński – gitara, śpiew
Marek Kuc – śpiew, gitara
“Jamnik”-Rekowski – śpiew, drzemka
Dorota Jasina – śpiew, śmiech
Maria Błażejowicz – małe oczka
Grażyna Mroczek i Rysiek Wajnert – słuchacze
Janusz Berładyn – śpiew, kiełbaski, suszenie włosów
Sławek Bosiak – dżemka
Darek Podsiadły? – chrapanie
14.06.1998r. niedziela (dzień święty)
Pogoda słoneczna, lekki wiatr. Na plaży zimno, ale koło domków w ośrodku można opalać się. Po trudach zlotu mamy leniwą niedzielę. Konkursy dla dzieci robią wolontariusze. Konkurs rysunkowy organizowały Madzia Gradoń i Marika Durkiewicz. Jury w składzie: Małgosia Mantyk, Zdzisia Kochelak, Małgosia Mickiewicz i Ola Krukowska przyznało Grand Prix i I miejsce Ewie Siwy (lat 14). Poziom konkursu był bardzo wysoki, a prace będą prezentowane w Internecie.
Tradycyjne strzelanie z łuku prowadził Wili Kryska. Wygrał Kajetan Wierzchowiecki 20 pkt (0, 10, 10). Błażej zorganizował czterodniowy, otwarty konkurs wędkarski. Były ryby!
Zaczynają się pożegnania.
Godnym odnotowania faktem jest to, że po raz pierwszy przez całe pięć dni nikt nie nadużył alkoholu. Chyba dorastamy. Tak trzymać!
W Spotkaniu wzięło udział 256 osób, a podobno byli jeszcze jacyś niezarejestrowani.
Co wdziałem,
Opisałem,
Jak umiałem.
Wasz Koszałek Opałek – Janusz Berładyn