Dyrektor: Willi Kryska
IV-te „Spotkanie”: Oświno nad Jeziorem Woświn. Cudowna wyprawa traktorem z przyczepą na ślub Mańci Saczyńskiej i Krzysia Gradonia do Sielska. Gdy nasza supergrupa weszła do wiejskiego kościółka (kojarzy mi się to nieodparcie ze sceną wejścia oddziału powstańców do kościoła z filmu „Hubal”) świadek Krzysia zemdlał z wrażenia (zastąpił go natychmiast Jurek Leciej). Po uroczystości ustawiliśmy się szpalerem wzdłuż schodów przed kościołem: chłopcy po jednej, dziewczęta po drugiej stronie. Mańcia szła wzdłuż szeregu męskiego i przyjmowała życzenia gęsto kraszone buziakami, Krzysiu robił to samo po żeńskiej stronie szpaleru. Weselne grosiki zbieraliśmy do olbrzymiego wazonu. W czasie targów przy jednej z weselnych bram nowożeńcy okupili się m.in. skrzynką piwa (butelki kapslowane). Ktoś spytał: kto ma otwieracz? Oblubieniec – barman z powołania – wyjął błyskawicznie otwieracz z kieszeni garnituru ślubnego…
Inna wyprawa: „Kitek” (Witold Kulas), Ela Tylutki, Marianka Nowińska i kilka innych osób po wódeczkach zwędzili Willemu ponton i wypłynęli o świcie na dość wzburzone jezioro. Zgubili wiosło, złamali dulkę. Podpłynęli do nich rybacy i oskarżyli naszych o kradzież ryb z sieci. Kitek im na to rzecze: „Tak – przyznajemy się. O – jeszcze mam łuski na zębach”.
Na jednym z ognisk Andrzej Myszkowski tak bajerował Mariankę, że przypalił sobie tyłek od tlącej się grubej gałęzi. Cóż – wg myśliwych tokujący głuszec zapomina o Bożym Świecie.
Piotruś Rotter miał zaledwie kilka tygodni i był najmłodszym chyba w całej historii „Spotkań Pokoleń”. Płakał dużo i głośno (jego zbójeckie prawo), a umęczona mama Cecylia prała bez przerwy pieluchy pod pompą. Dzielny tato na ogół w tym czasie tokował i tankował.
Któregoś ranka rzucono hasło: „spuszczamy namioty”. Najaktywniejszy był Fred Abec – tak się zapalił do pracy, że nawet własny namiot spuścił. Do Szczecina wróciliśmy autokarem BPiT „Almatur”.
Stefan Błażejowicz