Dyrektor: Maria i Grzegorz Bitel
Liczba uczestników: 155 (do piątku)
XL (Czterdzieste!!!) Spotkanie Pokoleń odbyło się w Ińsku. Gościliśmy w dwóch ośrodkach nad jeziorem Ińskim położonych obok siebie: „Promyk” i „Krokus”. Dyrekcja (Komandoriat) zainstalowała się w „Promyku”, ale żeby nie faworyzować żadnego ośrodka ogniska odbywały się na przemian w jednym i drugim – środa i piątek w „Krokusie”, czwartek i sobota w „Promyku”.
A oto opis naszego jubileuszowego Spotkania widzianego okiem Dyrektora
Swoje refleksje na temat Czterdziestego Jubileuszowego Spotkania Pokoleń zacznę od sprostowania. Prawdą jest, że do organizacji tej imprezy zgłosiłam się ja, ale organizatorami byliśmy my – Maria i Grzegorz Bitel, tak jak przed nami Bogusława i Jan Kaczanowscy, Barbara i Alfred Abec czy Jolanta i Zbigniew Staniewscy. Nawet jeśli obiektywnie mnie było widać więcej – bo dyżurowałam przy zapisach, bo wręczałam nagrody, bo rozwieszałam informacje o programie i zapowiadałam przy ognisku atrakcje na kolejny dzień, bo ustalałam szczegóły z organizatorami konkursów, bo to ja teraz piszę te słowa, nie zmienia to faktu, że organizowaliśmy to wszystko od początku do końca we dwoje. Bardzo proszę o docenienie zasług mojego męża i nie umniejszanie jego historycznej roli, nawet jeśli medialnie został przez mnie przyćmiony.
Spotkanie rozpoczęło się w środę przemiłym wieczornym biesiadowaniem w Krokusie przy młodej kapustce, śledzikach, licznych trunkach i wypiekach. Było nas tego wieczoru wyjątkowo dużo, prawie trzydzieści osób a ostatni dołączyli późną nocą. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek byłam na SP już od środy, ale już wiem, że na starcie imprezy może być nawet milej niż na hucznym i tłocznym finale.
Czwartek upłynął plażowo-rowerowo, w ruch poszedł łuk po latach uruchomiony przez Willego dla uświetnienia Jubileuszu. Pojawił się również wątek metafizyczny. W czasie nocnego pienia w Krokusie, tuż po pierwszych wersach pieśni nieodżałowanego Tomasza Opoki do tekstu Ernesta Brylla pojawił się, jak na zawołanie, lis – przywołał go ten oto tekst:
że nauczyłem się chytrości lisiej
że umiem mącić tak tropy pogoni
w półprawdy czmychnąć, jak w zeschnięte liście
do mysiej dziury, by tam się uchronić
niosę jeszcze swe wiersze, jak kitę płomienia
ale to pożar tylko malowany
niosę też pysk swój rudy, w burzach wyczmuchany
i kłamstwo, co przywarło mi do podniebienia
Piątek był z założenia kajakowy – frekwencja na spływie zaskoczyła organizatorów, a wypożyczalnie sprzętu ledwo udźwignęły zadanie zaopatrzenia w kajaki 10 osad oraz licznej grupy chętnych do wiosłowania ramolskich wnucząt. Dla tych ostatnich piątek był również Dniem Dziecka, który z powodu upału zredukowałyśmy wraz z dzielnymi matkami-Polkami do zawodów i zabaw na zacienionym placu zabaw w Krokusie.
Tradycyjnie piątkowy program popołudniowy pękał w szwach – łuk, bule i mini golf jak zawsze miały powodzenie. Największy 'szacun’ w moich kierowniczych, a zarazem pedagogicznych, oczach wzbudził widok dzielnego Romeo przewodzącego stadu żądnych wygranej małoletnich golfistów. Sensacją był od czterdziestu lat wyczekiwany debiut wokalno-instrumentalny: w akustycznie perfekcyjnym amfiteatrze OW Krokus (niecka wkoło ogniska) wystąpił Hubert Sowa (i został przyjęty z wielkim entuzjazmem ramoli z Markiem Kucem na czela). W nagrodę za odwagę i w dowód pokładanych nadziei Hubert otrzymał kultowa gitarę Ola Nieczajewa oraz zadanie zebrania na niej autografów większych i mniejszych sław ramolskiej estrady.
Sobota to tradycyjny kocioł i amok (!) – impreza na orientację, kolejni goście, konkursy (w tym Walentyna i Olo-Ekolo niezłomnie krzewiący ekologię i wiedzę przyrodniczą) i zawody (w ostatniej chwili udało się rozegrać zawody z wiatrówki oraz tajemniczą grę we flanki), przewożenie tortu o świcie i upychanie go w lodówce Promyka (pamiętaj organizatorze 50tego SP, aby twój przyszły ośrodek posiadał gastronomię z porządną lodówką!) oraz obcowanie ze sztuką wysoką o zmierzchu.
Jubileuszowy Atest był arcydziełem pod chyba każdym względem: mistrzowska obsada z rolą życia (!!!) Janusza Berładyna w roli schwarz charakteru – Ińskiego Raka-Potwora, wyjątkowo powabnym chórem ińskich dziewic wraz z licznymi, jak co roku, nimfami, rusałkami, ptactwem wodnym, które, choć w rolach drugoplanowych, były wyraźnie zaakcentowane i niewątpliwie miały charakter. Fabuła oczywiście adekwatna do okoliczności historyczno-geograficznych, tym razem otarła się formą mocno o poezję. Wyjątkowo barwne były także kostiumy i dekoracje, a efekty dźwiękowe rozbudowane i dopracowane jak nigdy dotąd (odpowiadał za nie liczny i śliczny sztab wysokiej klasy profesjonalistów o bogatym instrumentarium).
Po krótkiej przerwie na pierwszy plan wysunęły się torty, szampany, dyplomy, niezawodni sponsorzy, podziękowania i przemowy. Finalny jubileuszowy wieczór, tak jak wszystkie poprzednie na zmianę w Krokusie i Promyku, podźwignął artystycznie i godnie na miarę Jubileuszu zespół BAR w składzie Beata (Maliszewska) Andrzej (Ołowski) Robert (Śledziński). Przed świtem lobby piernikowe bezskutecznie wywierało presję na Malinie – dotrwaliśmy w godnym składzie do 3:30.
Najciekawsze jest to, że choć byłam organizatorem tej imprezy, XL Spotkanie Pokoleń naprawdę bardzo mi się podobało!
Było to dla mnie wyjątkowe Spotkanie.
W najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa.
Z ramolami trzech pokoleń, którzy imponują mi tym, że jeżdżą dalej wspólnie.
Z ciekawymi ludźmi, którzy mieli szczęście żyć w ciekawych czasach i zachowali z nich przyjaźnie na całe życie oraz poczucie wspólnoty i odpowiedzialności za jej trwanie.
Z turystami twórczymi w swych poszukiwaniach i nie mniej aktywnymi niż kiedyś.
Z ludźmi, których znam i którzy mnie znają, których lubię i cenię; z przyjaciółmi…
p.s.
Spotkanie Pokoleń jest do zrobienia, ale przytłacza ilość konkursów, totalny bałagan w protokołach (brak jasno określonych kategorii oraz wyłonionych zwycięzców), a co za tym idzie niemożność godnego nagrodzenia najlepszych. Bardzo siliłam się na jako taką sprawiedliwość, ale poległam, bo trudno jest rozdzielić nagrody nie znając liczby konkursów i kategorii, a jeszcze trudniej obdarować choćby symbolicznie wszystkie dzieci, gdy mnożą się w oczach…
Dyrektor 40 Spotkania Pokoleń
Maria Bitel z d.Błażejowicz